Karolina Wigura poskarżyła się w mediach społecznościowych na falę krytyki, jaka zalała ją i jej męża Jarosława Kuisza, po ich tekście dla „New York Timesa”. Pani profesor nie chodzi bynajmniej o jej urażoną dumę czy dobre samopoczucie, ale, jak zawsze, o dobro Polski, los naszej Rzeczy Wspólnej. „Wolność słowa polega na tym, że dziennikarze, intelektualiści, aktywiści, mają prawo wypowiedzieć swoje poglądy. Wtedy można z nimi dyskutować, polemizować, krytykować. To, co dzieje się w kontekście naszego tekstu, nie ma nic wspólnego z wolnością słowa. Ma natomiast wiele wspólnego z uciszaniem niewygodnego adwersarza, zakrzykiwaniem go, niszczeniem. To droga Polski wprost do despocji” – stwierdza Wigura.