George Soros: Co ma demokracja do topniejących lodowców

W społeczeństwie otwartym rolą państwa jest ochrona wolności jednostki, a w społeczeństwie zamkniętym rolą jednostki jest służenie interesom państwa – przemówienie finansisty i filantropa George'a Sorosa na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa z 16 lutego

Publikacja: 16.02.2023 18:45

George Soros, inwestor giełdowy i filantrop

George Soros, inwestor giełdowy i filantrop

Foto: Myrna Suarez

Przez całe życie starałem się zrozumieć świat, w którym się urodziłem i mogę pochwalić się w tym zakresie pewnym skromnym sukcesem. W stosunkowo młodym wieku pojąłem, że nasze zrozumienie jest z natury niedoskonałe.

Wynika to z faktu, że jesteśmy częścią świata, w którym żyjemy. Jesteśmy zarówno uczestnikami, jak i obserwatorami. Jako uczestnicy pragniemy zmieniać świat na naszą korzyść. Jako obserwatorzy natomiast chcemy zrozumieć rzeczywistość taką, jaka ona jest. Te dwa cele wzajemnie się ze sobą kolidują.

Przy czym owe kolidowanie nie dotyczy wszystkich dziedzin rzeczywistości w równym stopniu. Przykładowo, naukowcy zajmujący się naukami przyrodniczymi, tacy jak astronomowie, mogą zbliżyć się do wiedzy doskonałej, ponieważ mają obiektywne kryterium, takie jak ruch gwiazd, które pozwala im ocenić, czy ich przewidywania są poprawne.

Naukowcy zajmujący się naukami społecznymi nie mają tak łatwo. Zachowanie ludzi już odzwierciedla ich niedoskonałe rozumienie. Dlatego nie stanowi dla badaczy nauk społecznych tak wiarygodnego kryterium, jak ruch gwiazd dla astronomów.

Czytaj więcej

Soros: Cywilizacja może nie przetrwać. To może być początek wojny światowej

Zatem jak możemy zrozumieć obecny stan rzeczy? Trzeba znaleźć sposób na odróżnienie tego, co jest ważne, od tego, co jest mniej ważne.

(Nie)wieczna zmarzlina

Pozwolę sobie zacząć od odważnego stwierdzenia. Podczas gdy dwa systemy rządów są zaangażowane w walkę o globalną dominację, naszej cywilizacji grozi upadek z powodu nieuchronnego postępu zmian klimatycznych. Jest to bardzo zwięzłe stwierdzenie, ale uważam, że stanowi ono dokładne podsumowanie obecnego stanu rzeczy.

Moje stwierdzenie łączy zmiany klimatyczne, które należą głównie do nauk przyrodniczych, z systemami zarządzania, które są pojęciem z dziedziny nauk społecznych. Najpierw omówię zmiany klimatyczne, a następnie systemy rządów.

Zawsze fascynowała mnie głęboka na kilka kilometrów pokrywa lodowa Grenlandii, która tworzyła się przez tysiąc lat.

W lipcu 2022 roku na Grenlandii doszło do ekstremalnego zdarzenia pogodowego. Było tak ciepło, że tamtejsi naukowcy mogli grać w siatkówkę w koszulkach z krótkim rękawkiem i w krótkich spodenkach. Kiedy to zobaczyłem, wysłałem zespół fotografów na Grenlandię, aby zgromadzić wizualne dowody. Byli na miejscu, gdy we wrześniu doszło do drugiego zdarzenia i nagrali je na żywo.

Topnienie lądolodu Grenlandii podniosłoby poziom oceanów o siedem metrów. To z kolei stanowi zagrożenie dla przetrwania naszej cywilizacji. Nie chciałem się pogodzić z tym losem, więc próbowałem się dowiedzieć, czy można coś zrobić, by tego uniknąć. Zostałem skierowany do Sir Davida Kinga, klimatologa, który był głównym doradcą naukowym poprzednich rządów brytyjskich. Rozwinął teorię powszechnie podzielaną przez naukowców zajmujących się klimatem. Zakłada ona, że globalny system klimatyczny był kiedyś stabilny, ale równowaga została zaburzona przez ingerencję człowieka. Koło podbiegunowe było kiedyś odcięte od reszty świata przez wiatry, które wiały w przewidywalnym, kolistym, przeciwnym do ruchu wskazówek zegara kierunku, ale zmiany klimatyczne spowodowane przez człowieka naruszyły tę izolację.

Wiatr cyrkulacyjny utrzymywał zimne powietrze wewnątrz koła podbiegunowego, a ciepłe na zewnątrz. Obecnie zimne powietrze wydostaje się z Arktyki i jest zastępowane przez ciepłe powietrze, które jest zasysane z południa. To wyjaśnia między innymi arktyczny podmuch, który uderzył w Stany Zjednoczone w ostatnie Boże Narodzenie i falę zimna, która nawiedziła ostatnio Teksas.

Ocean Arktyczny był kiedyś pokryty nieskazitelnym śniegiem i lodem, który odbijał promienie słoneczne za pomocą tak zwanego „efektu albedo”. Ale rosnące temperatury spowodowały topnienie lodu i lądolód Grenlandii nie jest już tak nieskazitelny; jest pokryty sadzą z zeszłorocznych pożarów lasów na zachodnim wybrzeżu Ameryki, arktycznej żeglugi oraz z innych powodów.

Sir David King ma plan naprawy systemu klimatycznego. Chce odtworzyć efekt albedo poprzez stworzenie białych chmur wysoko nad ziemią. Przy odpowiednich zabezpieczeniach naukowych i w porozumieniu z lokalnymi społecznościami tubylczymi projekt ten mógłby pomóc w przywróceniu stabilizacji systemu klimatycznego Arktyki, który reguluje cały globalny system klimatyczny.

Migracja na niespotykaną skalę

Przekaz jest jasny: ingerencja człowieka zniszczyła wcześniej stabilny system i do jego odbudowy potrzebna będzie ludzka pomysłowość, zarówno na szczeblu lokalnym, jak i międzynarodowym. Obecnie praktycznie wszystkie wysiłki na rzecz walki ze zmianami klimatu koncentrują się na łagodzeniu skutków i adaptacji. Są one konieczne, ale niewystarczające. System klimatyczny jest uszkodzony i trzeba go naprawić. To jest główny przekaz, który chciałbym przekazać dziś wieczorem.

Przekaz ten jest pilny, ponieważ jesteśmy niebezpiecznie blisko przekroczenia limitu 1,5 stopnia Celsjusza ustanowionego w porozumieniu paryskim w 2015 roku. Już teraz mamy 1,2 stopnia C i jeśli utrzymamy obecny kurs, globalne ocieplenie sięgnie ponad 2,5 stopnia C około 2070 roku. Oznaczałoby to przekroczenie kilku punktów krytycznych, takich jak topnienie wiecznej zmarzliny w Arktyce. Gdy to się stanie, suma pieniędzy potrzebnych do ustabilizowania lub naprawy systemu klimatycznego gwałtownie wzrośnie. Fakt ten nie jest dobrze rozumiany.

Coraz szybsze tempo zmian klimatycznych spowoduje również migrację na dużą skalę, na którą świat nie jest gotowy. Dopóki nie zmienimy sposobu, w jaki obecnie radzimy sobie ze zmianami klimatycznymi, nasza cywilizacja zostanie całkowicie zaburzona przez rosnące temperatury, które sprawią, że duża część świata praktycznie nie przestanie nadawać się do życia. W związku z tym musimy ukierunkować nasze międzynarodowe instytucje finansowe, zwłaszcza Bank Światowy, tak aby skupiły się na zmianach klimatu.

Zrozumieć społeczeństwa zamknięte

A teraz chciałbym przejść do geopolityki. Mamy dwa systemy rządów, które walczą o globalną dominację. Mówię o społeczeństwach otwartych i zamkniętych. Różnicę między nimi określiłem najprościej, jak potrafię: w społeczeństwie otwartym rolą państwa jest ochrona wolności jednostki; w społeczeństwie zamkniętym rolą jednostki jest służenie interesom państwa.

Jako założyciel Open Society Foundations, społeczeństwa otwarte są oczywiście bliskie mojemu sercu i uważam je za moralnie doskonalsze od zamkniętych. Kiedy mówimy o wyższości moralnej, napotykamy na trudność: oba systemy uważają się za lepsze. Społeczeństwa otwarte muszą więc wyróżniać się tym, że rzeczywiście chronią wolność jednostki. To z pewnością przyciągnęłoby ludzi żyjących w społeczeństwach zamkniętych.

Oczywiście państwa represyjne mogą nadal dominować, ponieważ mogą zmuszać swoich poddanych do tego, by im służyli. Faktem jest, że oba systemy mają swoje mocne i słabe strony. Rozumiejąc je lepiej, możemy poprawić nasze pojmowanie świata.

Potęgi tylko trochę demokratyczne

Dokonałem więc podziału na społeczeństwa otwarte i zamknięte. Nie uwzględnia to wielu krajów, które zadały sobie wiele trudu, by nie związywać się nieodwołalnie z jedną lub drugą grupą. Indie to ciekawy przypadek. To demokracja, ale jej przywódca Narendra Modi nie jest demokratą. Podżeganie do przemocy wobec muzułmanów było ważnym czynnikiem gwałtownego wzrostu jego popularności.

Modi utrzymuje bliskie relacje zarówno ze społeczeństwami otwartymi, jak i zamkniętymi. Indie są członkiem Grupy Quad, czyli Czterostronnego Dialogu Bezpieczeństwa, do której należą również Australia, USA i Japonia. A jednocześnie pomagają w kupnie rosyjskiej ropy, zresztą po dużej zniżce, na czym zarabiają duże sumy pieniędzy.

Turcja Erdogana jest chyba jeszcze bardziej interesująca. Jest on aktywnie zaangażowany w obie strony konfliktu ukraińskiego i ustanowił siebie jako neutralnego pośrednika. Erdogan ma z Modim dużo wspólnego. Ale podczas gdy Modi wydawał się do niedawna dość mocno trzymać na wodzy, Erdogan źle zarządza turecką gospodarką i w maju roku stanie przed wyborami. Wszystkie jego działania skupiają się na wygraniu tej elekcji.

Zbliżył się też do Putina, który zamierza zrobić z Turcji centrum dystrybucji rosyjskiej ropy, co zapewni Erdoganowi dopływ pieniędzy, których tak potrzebuje w kampanii wyborczej. Stał się również bardziej autokratyczny w swoich rządach. Próbuje uwięzić swojego najpotężniejszego przeciwnika, burmistrza Stambułu, i zakazać partii kurdyjskiej udziału w wyborach. Nie uda mu się jednak złamać tradycji, która pozwala partiom politycznym nadzorować liczenie głosów. W ten sposób trudno będzie sfałszować wyniki.

Trzęsienie ziemi o sile 7,8 stopnia, które nawiedziło Turcję na początku lutego, jest tragedią. Szok przerodził się w gniew na wielu dotkniętych kataklizmem obszarach z powodu powolnej reakcji rządu i chęci kontrolowania wszystkich działań pomocowych. To nie było zrządzenie losu – niedbałe praktyki budowlane w Turcji i model wzrostu napędzany branżą budowlaną, za co odpowiedzialny jest Erdogan, wszystko pogorszyły. Najlepszym sposobem na rozwiązanie tych problemów jest przeprowadzenie wyborów.

Czytaj więcej

George Soros ostrzega, że Chiny stoją w obliczu kryzysu gospodarczego

Modi zawiązał bliski sojusz z indyjskim potentatem biznesowym Gautamem Adanim; ich losy są wzajemnie powiązane. Adani Enterprises próbowało pozyskać fundusze na giełdzie, ale spółka poniosła porażkę. Adani jest oskarżony o manipulacje akcjami, a jego notowania runęły jak domek z kart. Modi na razie milczy na ten temat, ale będzie musiał odpowiedzieć na pytania zagranicznych inwestorów i polityków w parlamencie.

To znacznie osłabi nacisk Modiego na indyjski rząd federalny i otworzy drzwi do forsowania bardzo potrzebnych reform instytucjonalnych. Może jestem naiwny, ale liczę na demokratyczny renesans w Indiach.

Jest jeszcze szereg innych regionalnych potęg, które mogą wpływać na bieg historii. Wyróżnia się wśród nich Brazylia. Zwycięstwo wyborcze Luli pod koniec 2022 roku miało kluczowe znaczenie. 8 stycznia doszło do próby zamachu stanu, podobnie jak 6 stycznia 2021 roku w USA. Lula poradził sobie z nią po mistrzowsku i ugruntował swoją władzę jako prezydent.

Obecnie Brazylia znajduje się na pierwszej linii frontu konfliktu między społeczeństwami otwartymi i zamkniętymi; znajduje się także na pierwszej linii walki ze zmianami klimatycznymi. Musi chronić lasy deszczowe, promować sprawiedliwość społeczną i na nowo pobudzić wzrost gospodarczy, a wszystko to w tym samym czasie. Ten kraj będzie więc potrzebował silnego wsparcia międzynarodowego, ponieważ w razie porażki nie ma drogi do osiągnięcia zerowej emisji globalnych zanieczyszczeń.

Uniknąć trzeciej wojny światowej

Obecna sytuacja ma pewne podobieństwa do zimnej wojny, ale różnice są znaczące. Na Ukrainie toczy się prawdziwa wojna, a to zmieniło wszystko.

Do października Ukraina wygrywała na polu bitwy. Wtedy Rosja, z pomocą Iranu, wprowadziła na szeroką skalę drony. Ich celem było pozbawienie ludności cywilnej prądu, ciepła i wody oraz podkopanie jej morale. To spowodowało, że Ukraina znalazła się w defensywie.

Tymczasem rosyjska armia znajduje się w rozpaczliwym stanie. Jest źle prowadzona, źle wyposażona i zdemoralizowana. Putin dostrzegł to i wykonał desperacki ruch. Zwrócił się do Jewgienija Prigożina, który jest właścicielem armii najemników zwanej Grupą Wagnera i chce udowodnić, że potrafi zrobić wszystko zrobić lepiej niż regularna armia. Prigożyn ma za sobą przeszłość kryminalną i wie, jak radzić sobie z przestępcami. Putin pozwolił mu rekrutować więźniów. To narusza rosyjskie prawo, ale Putin nie przestrzega żadnych praw.

I udało się im. Z pomocą więźniów Wagner zaczął zdobywać terytorium. Armia ukraińska spowalniała ich działania, ale traciła ponad 100 wyszkolonych żołnierzy dziennie, na co nie mogła sobie pozwolić. Kijów stanął więc przed strategicznym wyborem: albo utknąć w martwym punkcie, trzymając Wagnera na dystans, albo dać Rosji propagandowe zwycięstwo i zachować swoje ograniczone zasoby do kontrataku.

22 grudnia prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poleciał do Waszyngtonu, by omówić sytuację z prezydentem Joe Bidenem. Uzgodnili, że jedynym sposobem na zakończenie wojny jest jej wygranie. Biden ostrzegł jednak Zełeńskiego, że istnieją granice tego, co jest gotów zrobić. Trzeba bowiem za wszelką cenę uniknąć trzeciej wojny światowej i zachować poparcie Europy dla Ukrainy.

Mołdawia następna po Ukrainie?

Administracja Bidena dostarcza Ukrainie całą broń – obronę przeciwlotniczą, czołgi i masę amunicji, co jest niezbędne do pokonania rosyjskiej napaści i odstraszenia przyszłych. Ale sprzeciw kierowanej przez Republikanów Izby Reprezentantów sprawia, że kolejny duży, ponadpartyjny pakiet finansowania z USA jest mało prawdopodobny. Równocześnie Zełeński przeszedł do ofensywy dyplomatycznej w krajach europejskich, namawiając je do szybszej dostawy większej ilości czołgów. Zwrócił się również o samoloty bojowe i kraje europejskie zgodziły się rozpocząć szkolenie ukraińskich pilotów w zakresie obsługiwania najnowocześniejszych samolotów.

Prigożyn tymczasem dostał rozkaz od Putina, aby doprowadzić do zwycięstwa przed rocznicą inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego. Próbuje otoczyć ukraińskich obrońców z miasta Bachmut, gdzie Rosjanie posiadają znaczną przewagę liczebną. Możliwe, że im się to uda, ale uważam to za mało prawdopodobne, ponieważ armia ukraińska stawia silny opór. A kiedy już Ukraina będzie mogła użyć obiecanej broni, sytuacja się diametralnie zmieni.

Ale w ostatnich dniach prezydent Mołdawii Maia Sandu ostrzegła, że Putin planuje zamach stanu przeciwko Mołdawii. Groźba ta może zostać zrealizowana jeszcze przed rocznicą inwazji.

11 lutego Prigożyn udzielił wywiadu dla „Guardiana”, w którym przyznał, że nie uda mu się osaczyć ukraińskich obrońców Bachmutu. „Jest wiele dróg na zewnątrz i mniej dróg w środku” – powiedział. Przyjął perspektywę dwóch-trzech lat, mówiąc o zajęciu Donbasu. To daje Ukrainie wąskie okno możliwości na przeprowadzenie kontrataku jeszcze tej wiosny, kiedy otrzyma obiecane uzbrojenie. Ten ruch zadecydowałby o losie rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Kraje byłego Związku Radzieckiego nie mogą doczekać się porażki Rosjan na Ukrainie, ponieważ chcą odzyskać swoją niepodległość. Oznaczałoby to, że zwycięstwo Ukrainy spowodowałoby rozpad imperium rosyjskiego. Rosja nie stanowiłaby już zagrożenia dla Europy i świata. Byłaby to wielka zmiana na lepsze. Przyniosłaby ogromną ulgę społeczeństwom otwartym i stworzyła ogromne problemy dla społeczeństw zamkniętych.

Chiński armageddon covidowy

Jeśli chodzi o Chiny, to Xi Jinping byłby w takiej sytuacji oczywistym przegranym. Jego bliskie związki z Putinem mogłyby mu zaszkodzić. Ale Chiny być może już przechodzą rewolucję.

Większość problemów Xi Jinpinga wynika z jego winy. Nieudolne zarządzanie gospodarką rozpoczął już na początku swoich rządów, gdy postanowił cofnąć reformatorskie osiągnięcia Deng Xiaopinga. Surowa polityka antycovidowa Xi była jego największym błędem. Spowodowało to ogromne trudności dla społeczeństwa i doprowadziła je na skraj buntu. Następnie w odpowiedzi na powszechną presję Xi nagle porzucił ten kurs, nie wprowadzając nic nowego w to miejsce. Efektem tego był armageddon.

Bez odpowiednich szczepień infekcje rozprzestrzeniały się jak ogień. Szpitale i kostnice były przepełnione, a niezliczona liczba ludzi, w większości starszych, zmarła w bardzo krótkim czasie. Reżim przestał dostarczać informacji, ale ludzie mogli zobaczyć, co się dzieje, kiedy ich rodziny i najbliżsi zaczęli umierać.

Pierwsza, miejska fala zakażeń osiągnęła szczyt w styczniu; druga, z terenów wiejskich, osiąga szczyt właśnie teraz, ale minie jeszcze około miesiąca, zanim system opieki zdrowotnej zacznie normalnie funkcjonować.

Chaotyczny sposób, w jaki Xi Jinping zrezygnował z polityki Zero Covid, wstrząsnął zaufaniem Chińczyków do przywództwa Partii Komunistycznej pod przywództwem Xi. Obecna sytuacja spełnia wszelkie przesłanki do zmiany reżimu lub przeprowadzenia rewolucji. Jest to jednak dopiero początek skomplikowanego procesu, którego reperkusje będą odczuwalne przez dłuższy okres czasu.

Przez najbliższy czas Xi prawdopodobnie utrzyma się u władzy, ponieważ sprawuje zdecydowaną kontrolę nad wszystkimi narzędziami represji. Jestem jednak przekonany, że Xi nie pozostanie u władzy dożywotnio, a podczas jego urzędowania Chiny nie staną się dominującą siłą militarną i polityczną, do której dąży Xi.

Na szczęście dla Xi, nie grozi mu osobiście niebezpieczeństwo z zagranicy, ponieważ Biden nie jest zainteresowany zmianą reżimu w Chinach. Jedyne czego chce, to przywrócenie status quo na Tajwanie.

Ze względu na słabą pozycję w kraju, Xi pozytywnie odpowiedział na ofertę Bidena złożoną na Bali, która miała na celu obniżenie temperatury między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Ale wykrycie chińskiego balonu zwiadowczego przemierzającego USA pogorszyło stosunki i jest na najlepszej drodze do ich zatrucia na nowo. Na dodatek od tego czasu wykryto wiele innych obiektów latających.

W każdym razie nawrócenie Xi Jinpinga na współpracę byłoby tylko tymczasowe i taktyczne. Nie byłby sobą, gdyby mógł tak łatwo porzucić swoje głęboko zakorzenione przekonania. Jednak faktem pozostaje, że jesteśmy świadkami historycznego procesu w Chinach, którego znaczenie nie jest powszechnie doceniane.

Chorobliwy narcyz Trump

Aby dopełnić obrazu geopolitycznego, muszę również przyjrzeć się temu, jak demokracja funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście niezbyt dobrze. Kiedy w 2016 roku Donald Trump został prezydentem, stanowił on realne zagrożenie dla naszej demokracji.

Trump jest głęboko zaburzoną postacią, pewnym siebie manipulantem, którego narcyzm przerodził się w chorobę. Nie czuje się zobowiązany wobec demokracji; demokracja stanowi dla niego jedynie scenę, na której może występować. Jako prezydent był bardziej zainteresowany spoufalaniem się z dyktatorami niż promowaniem zasad demokratycznych. Trump chciał być jak Putin, który zgromadził majątek, a jednocześnie sprawował całkowitą kontrolę nad swoim krajem.

I choć Trump przyciągnął wielu niewykształconych białych wyborców, to jego największymi sympatykami byli mega bogacze – i z pewnością nie pozostał im dłużny. Po pierwsze, obniżył im podatki. Po drugie, nominował do Sądu Najwyższego ludzi, którzy przyjęli ekstremalną wersję republikańskiej polityki. Po trzecie, podporządkował sobie Partię Republikańską, grożąc tym, którzy nie przysięgli mu lojalności. Wreszcie, zachęcił kontrolowane przez Republikanów stany do wprowadzenia skandalicznych środków ograniczania liczby wyborców, aby zapewnić, że jego partia pozostanie u władzy w nieskończoność. Dzięki temu programowi prawie udało mu się uzyskać reelekcję w 2020 roku.

Mam nadzieję, że w 2024 roku Trump i gubernator Florydy Ron DeSantis będą rywalizować o nominację republikańską. Dziś Trump zmienił się w żałosną postać nieustannie opłakującą swoją porażkę z 2020 roku. Najwięksi republikańscy darczyńcy masowo go opuszczają. DeSantis jest za to sprytny, bezwzględny i ambitny. Prawdopodobnie to on zostanie kandydatem Republikanów. To mogłoby skłonić Trumpa, którego narcyzm przerodził się w chorobę, do startu jako kandydat z ramienia trzeciej siły politycznej. Doprowadziłoby to do przygniatającego zwycięstwa Demokratów i zmusiłoby Partię Republikańską do zreformowania się. Ale może jestem odrobinę nieobiektywny.

Otwartość lepsza niż zamknięcie

Na zakończenie chcę powtórzyć to, co wspomniałem na początku: podczas gdy społeczeństwa otwarte i zamknięte toczą walkę o globalną dominację, nasza cywilizacja jest zagrożona upadkiem z powodu nieuchronnie postępujących zmian klimatycznych. Sądzę, że to trafnie podsumowuje obecny stan rzeczy.

Uważam również, że społeczeństwo otwarte jest lepsze od zamkniętego, i tym samym współczuję wszystkim, którzy muszą żyć pod rządami represyjnego reżimu.

Autor jest amerykańskim inwestorem giełdowym, filantropem, fundatorem Open Society Foundations i innych licznych fundacji, w tym Fundacji im. Stefana Batorego

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Przez całe życie starałem się zrozumieć świat, w którym się urodziłem i mogę pochwalić się w tym zakresie pewnym skromnym sukcesem. W stosunkowo młodym wieku pojąłem, że nasze zrozumienie jest z natury niedoskonałe.

Wynika to z faktu, że jesteśmy częścią świata, w którym żyjemy. Jesteśmy zarówno uczestnikami, jak i obserwatorami. Jako uczestnicy pragniemy zmieniać świat na naszą korzyść. Jako obserwatorzy natomiast chcemy zrozumieć rzeczywistość taką, jaka ona jest. Te dwa cele wzajemnie się ze sobą kolidują.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem