Czytaj więcej
2 sierpnia w Tajpej wylądował samolot ze spikerką Izby Reprezentantów Nancy Pelosi - była to pierwsza amerykańska wizyta tak wysokiego szczebla na Tajwanie od 1997 roku, gdy na wyspie przebywał ówczesny spiker Izby Reprezentantów Newt Gingrich. Przeciwko wizycie zdecydowanie protestowały Chiny.
Tajwańczycy, podobnie jak do niedawna mieszkańcy Hongkongu, przywykli do swobód politycznych takich jak „pyskowanie na prezydenta”. Nowo poznani znajomi z dumą mi to często mówią, porównując swój system polityczny do tego, w którym żyją mieszkańcy Chin kontytentalnych (Chińskiej Republiki Ludowej).
Tajwan jest niezwykle sprytnie zaprojektowaną hybrydą wzorców zachodnich i wschodnich, chrześcijańskich i konfucjańskich. Kultura wstydu jest wręcz idealnym uzupełnieniem demokracji przedstawicielskiej. Azjatycka (konfucjańska) grzeczność, to dekorum z którego słyną przede wszystkim Japończycy, wygasza i moderuje codzienne konflikty, które nam, mieszkańcom krajów czysto zachodnich często doskwierają.
Tajwańczycy potrzebują nas z prostego powodu: jeśli świat o nich zapomni, jeśli ich wyspa zdryfuje na boczny tor uwagi światowej, potężny sąsiad z większą śmiałością i tupetem zagrozi egzystencji jej mieszkańców. A opinia międzynarodowa to całkiem skuteczna siła, która jest zdolna wpłynąć na bieg historii.
Tajwan przez całe dziesięciolecia realizuje aktywną i pomysłową strategię akcentowania swojej obecności w przestrzeni międzynarodowej. Jednym z jej elementów są szczodrze rozdawane stypendia dla studentów zagranicznych. Inną - wsparcie ekonomiczne dla krajów słabiej rozwiniętych. Kolejną jest inwestowanie w kształcenie inżynierów i specjalistów, którzy sprawiają, że tajwański sektor produkcji półprzewodników i ogólnie elektroniki jest jednym wielkim generatorem innowacyjności.