Reklama

Łukasz Warzecha: Jak premier zgotował kryzys węglowy

Mateusz Morawiecki z pełną świadomością działał na niekorzyść polskich obywateli.

Publikacja: 20.07.2022 03:00

Premier Mateusz Morawiecki

Premier Mateusz Morawiecki

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Schadenfreude to bardzo brzydkie uczucie. Niestety, czasem trudno się od niego uwolnić. O tym, że skutki embarga na rosyjski węgiel, które wprowadziliśmy od kwietnia, będą dla Polaków fatalne, mówiłem zaraz po konferencji Mateusza Morawieckiego (wspólnej z minister klimatu Anną Moskwą), na której projekt ogłoszono. No, ale wtedy za takie opinie zostawało się „ruską onucą”. Dziś europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk stwierdza, że węglowy kryzys to skutek przyjęcia przedwczesnego embarga.

Gdy pojawiły się założenia do ustawy, a następnie gdy przeszła ona przez Sejm pod koniec czerwca, wskazywałem, że to bajkopisarstwo. Od wprowadzenia dopłat węgla nie przybędzie, a rekompensaty dla przedsiębiorców to dowcip. Właściciel składu węgla mógłby za tonę dostać maksymalnie (dopuszczalna cena sprzedaży plus rekompensata) niecałe 2100 zł, podczas gdy na wolnym rynku towar sprzeda drożej. Mało tego, musiałby także wypełniać absurdalną papierologię, potem złożyć wniosek o rekompensatę, a następnie czekać nawet kilka miesięcy na wypłatę. O ile wniosek nie zostałby odrzucony. Na coś takiego poszedłby tylko masochista. Jeśli dziś premier narzeka, że składy nie chcą współpracować, to najbezczelniej próbuje zrzucić winę za swoją decyzję na przedsiębiorców.

Czytaj więcej

Łukasz Warzecha: Pan minister z panią prezes

Jest jednak jeszcze gorzej. Rządowa korespondencja, którą ujawnił m.in. portal Onet, pokazuje, że premier decyzję o embargu podejmował bez żadnych analiz oraz mając pełną wiedzę na temat kryzysowej sytuacji, gdy idzie o zasoby surowca. Przez całe miesiące dobrą minę do złej gry robiła także minister Moskwa, która o problemach informowała szefa rządu jeszcze w marcu.

Morawiecki potrzebował dwóch miesięcy, żeby jakoś zareagować na monity i zlecić utworzenie mikroskopijnej rezerwy. Całkiem niedawno zaś szef rządu wydał polecenie dwóm państwowym spółkom, aby sprowadziły do końca października 4,5 mln ton węgla. Równie dobrze mógł wydać polecenie, aby każdemu Polakowi kupiono porsche. Nie tylko trudno znaleźć na rynku węgiel, ale do tego dochodzą potężne ograniczenia logistyczne. Premier to doskonale wie, ale szuka kozła ofiarnego.

Reklama
Reklama

Tyle że to akcja szyta grubymi nićmi. Trudno będzie nią przykryć prawdę: premier, zapewne dla jakichś własnych wizerunkowych korzyści, być może pod wpływem podszeptów swoich wiernych piarowców, zdecydował o zakazie importu rosyjskiego węgla w kwietniu (wraz z wejściem w życie ustawy), z całkowitą świadomością działając na niekorzyść polskich obywateli. Rosji oczywiście w ten sposób nie zaszkodziliśmy w najmniejszym stopniu. W normalnych warunkach, przy poważnym traktowaniu mechanizmów odpowiedzialności politycznej, ta sprawa wystarczyłaby na dymisję szefa rządu.

Autor jest publicystą „Do Rzeczy"

Publicystyka
Grzegorz Rzeczkowski: Odpowiedź na wywiad z Jackiem Gawryszewskim
Publicystyka
Jakub Sewerynik: Komu przeszkadzała Chanuka w Pałacu Prezydenckim?
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Czy dla europejskiej prawicy MEGA to dar niebios?
Publicystyka
Juliusz Braun: Media publiczne raczej po staremu
Publicystyka
Roman Kuźniar: Strategia predatora, czyli jak USA zmieniają swoje podejście do wojny
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama