Schadenfreude to bardzo brzydkie uczucie. Niestety, czasem trudno się od niego uwolnić. O tym, że skutki embarga na rosyjski węgiel, które wprowadziliśmy od kwietnia, będą dla Polaków fatalne, mówiłem zaraz po konferencji Mateusza Morawieckiego (wspólnej z minister klimatu Anną Moskwą), na której projekt ogłoszono. No, ale wtedy za takie opinie zostawało się „ruską onucą”. Dziś europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk stwierdza, że węglowy kryzys to skutek przyjęcia przedwczesnego embarga.
Gdy pojawiły się założenia do ustawy, a następnie gdy przeszła ona przez Sejm pod koniec czerwca, wskazywałem, że to bajkopisarstwo. Od wprowadzenia dopłat węgla nie przybędzie, a rekompensaty dla przedsiębiorców to dowcip. Właściciel składu węgla mógłby za tonę dostać maksymalnie (dopuszczalna cena sprzedaży plus rekompensata) niecałe 2100 zł, podczas gdy na wolnym rynku towar sprzeda drożej. Mało tego, musiałby także wypełniać absurdalną papierologię, potem złożyć wniosek o rekompensatę, a następnie czekać nawet kilka miesięcy na wypłatę. O ile wniosek nie zostałby odrzucony. Na coś takiego poszedłby tylko masochista. Jeśli dziś premier narzeka, że składy nie chcą współpracować, to najbezczelniej próbuje zrzucić winę za swoją decyzję na przedsiębiorców.
Czytaj więcej
Sytuacja z TK jest podobna do mediów publicznych. Konieczna będzie sanacja.
Jest jednak jeszcze gorzej. Rządowa korespondencja, którą ujawnił m.in. portal Onet, pokazuje, że premier decyzję o embargu podejmował bez żadnych analiz oraz mając pełną wiedzę na temat kryzysowej sytuacji, gdy idzie o zasoby surowca. Przez całe miesiące dobrą minę do złej gry robiła także minister Moskwa, która o problemach informowała szefa rządu jeszcze w marcu.
Morawiecki potrzebował dwóch miesięcy, żeby jakoś zareagować na monity i zlecić utworzenie mikroskopijnej rezerwy. Całkiem niedawno zaś szef rządu wydał polecenie dwóm państwowym spółkom, aby sprowadziły do końca października 4,5 mln ton węgla. Równie dobrze mógł wydać polecenie, aby każdemu Polakowi kupiono porsche. Nie tylko trudno znaleźć na rynku węgiel, ale do tego dochodzą potężne ograniczenia logistyczne. Premier to doskonale wie, ale szuka kozła ofiarnego.