Rz: Dziś w Rzymie rozpoczynają się wybory generała zakonu jezuitów. W czasie głosowania jezuici będą się posługiwać najnowszymi technologiami. W ogóle zakon ten jest bardzo nowoczesny i postępowy. Ale nie zawsze tak było.
Paweł Milcarek: Nie zawsze. Zakon jezuitów wyrósł w klimacie kontrreformacji. Wówczas wśród zakonników panowało pragnienie wojowania dla Kościoła, bronienia i rozszerzania ortodoksyjnej wiary chrześcijańskiej, oraz niezwykle mocno podkreślane posłuszeństwo papieżowi. Dla dzisiejszych jezuitów ortodoksja i nauczanie Kościoła stały się w pewnym momencie nieatrakcyjne. Dziś ważniejsze jest dla nich to, by być na bieżąco z modami. Jezuici stali się zakonem, który często wręcz szokuje swoją wyszukaną nowoczesnością i z którym Kościół ma wiele trudności.
Są jak enfant terrible Kościoła?
Są emblematem kontestacji tradycyjnego nauczania Kościoła, choć nie jest to sprawiedliwe wobec wszystkich. Z pism św. Ignacego wynikało, że jezuici mieli być elitą ludzi podobnie ukształtowanych duchowo, dobrze przygotowanych do stawienia czoła zarówno zeświecczeniu, jak i herezji. Tym, co łączy dzisiejszych jezuitów, jest pewna forma ekscentryczności – w ostatnich dziesięcioleciach słyszało się a to o jezuitach marksistach, a to o jezuitach kontestatorach katolickiej nauki moralnej, a to o jezuitach zrównujących duchowość chrześcijańską i buddyjską. Wygląda na to, że zakonowi dobrze jest z tą opinią oryginałów, mimo że pierwsi jezuici byli oryginalni zupełnie w czymś innym.
W Polsce jakiś czas temu jezuici zorganizowali akcję reklamową, aby dotrzeć do potencjalnych kandydatów do zakonu. Pojawiły się plakaty ze zdjęciem zakonnika i podpisem: „Twardziel? Nie. Jezuita”.