Postjagiellońskie mrzonki Kaczyńskiego

Mam wrażenie, że prezydentowi Kaczyńskiemu zamiast Unii Europejskiej marzy się wspólnota regionalna, za pomocą której możliwe byłoby odbudowanie historycznej potęgi Polski – mówi politolog Aleksander Smolar w rozmowie z Bartłomiejem Radziejewskim

Aktualizacja: 26.11.2008 19:19 Publikacja: 26.11.2008 19:09

Aleksander Smolar

Aleksander Smolar

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

[link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/26/aleksander-smolar-postjagiellonskie-mrzonki-kaczynskiego/" "target=_blank]Skomentuj[/link]

[b]Czy wycofanie przez Polskę sprzeciwu wobec unijno-rosyjskich rozmów o specjalnym partnerstwie było dobrym posunięciem? Rosja nie dotrzymała przecież warunków planu pokojowego. I pozostawiliśmy samą sobie Litwę, która bardzo na nas w tej sprawie liczyła. [/b]

Rosja rzeczywiście nie dotrzymała – w sensie formalnym – warunków umowy, a prezydent Nicolas Sarkozy robił dobrą minę do złej gry. Jednak francuski przywódca powiedział też publicznie, i nie spotkało się to z amerykańskim dementi, że George W. Bush próbował go odwieść od moskiewskiej misji. Argumentował, że w sytuacji, gdy rosyjskie wojska maszerują na Tbilisi, misja ta musi się zakończyć kompromitacją. Warto się zatem zastanowić, co by się stało z Gruzją, a nie tylko z Abchazją i Osetią Płd., gdyby Sarkozy nie zaryzykował mediacji, a Rosja weszłaby do Tbilisi. Nie można natomiast ulegać złudzeniu, że zapisany w planie pokojowym powrót do stanu sprzed konfliktu oznaczałby powrót separatystycznych prowincji do Gruzji. Gruzja straciła je bowiem bezpowrotnie już w latach 90. w wyniku polityki jej ówczesnego nacjonalistycznego prezydenta Zwiada Gamsachurdii. Natomiast wcale nie było przesądzone wycofanie się Rosji z terenów etnicznie gruzińskich. Co więcej, nie było pewne przetrwanie dotychczasowych władz Gruzji i dotychczasowego demokratycznego systemu politycznego. Nie możemy też abstrahować od odpowiedzialności Micheila Saakaszwilego za ostatni konflikt. Dał się wciągnąć w pułapkę rosyjskiej prowokacji. Natomiast Rosja nie miała prawa uznać owych prowincji za niepodległe państwa i spotkało się to od razu ze sprzeciwem Zachodu. Postępowanie UE w tej sprawie wynika z politycznego realizmu, z milczącego uznania faktu, że Abchazja i Osetia nie wrócą już do Gruzji. W tej sytuacji blokowanie porozumienia nie mogło dać żadnych pozytywnych skutków politycznych.

[b]Zablokowanie tego porozumienia było jedynym politycznym ruchem przeciwko Rosji, jaki w tej sytuacji nam pozostał. [/b]

A jaki gest wykonały Stany Zjednoczone, przedstawiane najczęściej w kontraście wobec UE – słabej i niezdecydowanej?

[b]Czy to nie jest argument w rodzaju: "a u was biją Murzynów"? [/b]

Warto pamiętać o tym, że to prezydent Bush serdecznie witał się z Putinem w Pekinie, gdy trwała już wojna rosyjsko-gruzińska. A potem przez tydzień milczał w tej sprawie. I potępił "nieproporcjonalną" ofensywę Rosji, nie krytykując jej działań co do istoty. Trzeba pamiętać o licznych interesach, jakie wiążą Unię i cały Zachód z Rosją: problem Iranu i szerzej rozpowszechniania broni nuklearnej, terroryzm, uzależnienie od gazu ze Wschodu – choć tu sytuacja nieco się zmienia wraz z obecną recesją gospodarczą. Jakie zatem realne znaczenie miałoby dalsze blokowanie rozmów o partnerstwie?

[b]Czy nie mają znaczenia symboliczne gesty pokazujące wierność Unii wartościom, które głosi? I pokazujące Rosji, że łamanie przez nią zasad nie pozostaje bez konsekwencji? [/b]

To należy robić. I to jest robione. Poprzez potępianie polityki faktów dokonanych, konsekwentne nieuznawanie niepodległości Abchazji i Osetii oraz wspieranie Gruzji. Jestem natomiast przeciwnikiem sprowadzania polityki zagranicznej do gestów i symboli, co cechowało rządy PiS. Upieranie się przez Polskę przy blokowaniu porozumienia z Rosją byłoby głosem świadectwa, a nie realnej polityki. Jednocześnie oznaczałoby to samoizolację w UE. A to mogłoby np. zaszkodzić inicjatywie "Partnerstwa wschodniego", która może być ważnym narzędziem w działaniu na Wschód. Tym ważniejszym w czasie, gdy Rosja głosi otwarcie zasadę należnych jej stref wpływów w postsowieckiej przestrzeni. Trzeba więc myśleć o Gruzji, ale przede wszystkim o Ukrainie oraz innych państwach regionu. "Partnerstwo wschodnie" może być narzędziem instytucjonalizacji aktywnej polityki Unii w tym kierunku, przy naszym istotnym wpływie.

[b]Rząd, ustami ministra Sikorskiego, uzasadniał tę decyzję "potrzebą bycia w głównym nurcie polityki europejskiej". Można to odczytywać jako swoisty geopolityczny konformizm.[/b]

Mnie również się nie podoba to określenie Sikorskiego. Jednak przy przychylnej interpretacji, która w tym wypadku wydaje mi się słuszna, jest to stwierdzenie powrotu do głównego nurtu po dwóch latach samoizolacji międzynarodowej, którą uprawiali Kaczyńscy. W konsekwencji, jak pokazał to szczyt Unii 15 października, Polska była w stanie sformować w sprawie pakietu energetyczno-klimatycznego szeroką koalicję. To najlepszy instrument realizacji swoich interesów w polityce zagranicznej, gdy nie jest się mocarstwem. Nie sądzę przy tym, aby Tusk i Sikorski byli konformistami. Sposobem prowadzenia negocjacji umowy o tarczy antyrakietowej pokazali coś przeciwnego. Również o czymś przeciwnym świadczy "doktryna Sikorskiego", którą sformułował on przed paru dniami w Waszyngtonie: "Każda kolejna próba zmiany granic w Europie siłą lub przez działania wywrotowe powinna być traktowana przez Europę jako zagrożenie dla swego bezpieczeństwa i się spotkać z proporcjonalną odpowiedzią całej wspólnoty transatlantyckiej". Inna sprawa, że można się zastanawiać nad jej realizmem.

[b]W rozgrywce z Rosją Polska bardzo liczyła na Francję Nicolasa Sarkozy'ego i Niemcy Angeli Merkel. Ich korzenie i deklaracje dawały nadzieje na to, że będą lepiej rozumieli sytuację w Europie Wschodniej. Czy nie uważa pan, że oboje te nadzieje zawiedli: Sarkozy ustępliwością w sprawie planu pokojowego, a Merkel wycofaniem się z deklaracji włączenia Gruzji i Ukrainy do MAP? [/b]

Nie uważam, aby nastąpiła istotna zmiana, jeśli chodzi o politykę Merkel i Sarkozy'ego. To są polityczni realiści. Koncentrują się na osiąganiu konkretnych celów, a nie na składaniu szumnych deklaracji. Gruzję należy wspierać finansowo, pomagać jej w odbudowie armii, umacniać wszelkie możliwe więzi tego kraju z Europą i USA.

[b]A jaka jest nasza rola w tej polityce? Jeszcze niedawno Polska była na Wschodzie mało aktywna. [/b]

Nie zgadzam się. Polska lat 90. prowadziła aktywną i pozytywną politykę na Wschodzie. Czy należy przypominać rolę prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i innych polskich polityków w czasie pomarańczowej rewolucji? Zarówno rządy postsolidarnościowe, jak i postkomunistyczne realizowały polityczny testament Jerzego Giedroycia. Obecnie racja stanu wymaga zdecydowanego udziału Polski w pogłębianiu integracji Unii i aktywnej polityki na Wschodzie. Obserwując praktyczne zredukowanie działań prezydenta Kaczyńskiego do Wschodu oraz stosunek to traktatu lizbońskiego i wprowadzenia euro, mam wrażenie, że marzy mu się w istocie alternatywa dla UE. Nazwijmy tę koncepcję postjagiellońską. Unia jest w tej wizji traktowana jako mniejsze i być może przejściowe zło, natomiast cel strategiczny to wspólnota regionalna, za pomocą której możliwe byłoby odbudowanie historycznej potęgi Polski. Byłaby to niebezpieczna mrzonka. Kraje dotychczas sceptyczne wobec Unii, jak Islandia czy Irlandia, gwałtownie zmieniają zdanie na temat integracji. Kryzys finansowy i recesja gospodarcza pokazały wagę instytucji unijnych dla zapewniania bezpieczeństwa gospodarczego. Możemy dzięki Unii silnie oddziaływać na Ukrainę, Białoruś, Mołdawię czy Gruzję poprzez takie inicjatywy jak "Partnerstwo wschodnie".

[i]Aleksander Smolar jest politologiem, socjologiem i ekonomistą, prezesem Fundacji im. Stefana Batorego, był doradcą premierów Tadeusza Mazowieckiego i Hanny Suchockiej[/i]

[link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/26/aleksander-smolar-postjagiellonskie-mrzonki-kaczynskiego/" "target=_blank]Skomentuj[/link]

[b]Czy wycofanie przez Polskę sprzeciwu wobec unijno-rosyjskich rozmów o specjalnym partnerstwie było dobrym posunięciem? Rosja nie dotrzymała przecież warunków planu pokojowego. I pozostawiliśmy samą sobie Litwę, która bardzo na nas w tej sprawie liczyła. [/b]

Pozostało 95% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości