[b]Centralna Komisja Egzaminacyjna chce zbadać umiejętności trzecioklasistów z polskiego i matematyki. Bo gdy potem, po szóstej klasie, napiszą test, będzie można porównać wyniki i sprawdzić, jakie dziecko zrobiło postępy. Podoba się pani ten pomysł?
Ewa Sokołowska: [/b]To będzie pewnie dodatkowy stres dla dziecka. Ale w szkole mojej córki był taki "trzecioteścik". Dzieci miały okazję zobaczyć, jak wygląda egzamin, i oswoić się z myślą, że sprawdzanie wiedzy w szkole jest normalne.
[b]Czy nie zniechęci to uczniów do dalszej nauki, zwłaszcza gdy pójdzie im źle? [/b]
To sytuacja podobna do pomysłu, by sześciolatki posłać do szkół. Na początku rodzice się boją, ale potem część z nich mówi: "Myślałem, że mam takie małe dziecko, a ono dobrze sobie radzi w szkole". Egzamin to specyficzna sytuacja – trzeba usiąść w ławce w odświętnym ubraniu i wypełnić arkusz papieru, który zawiera wiele zadań. To trudne wyzwanie nawet dla szóstoklasistów. Ale może chodzi o to, żeby uczniowie byli powoli przygotowywani do egzaminowania, a wtedy z każdym kolejnym egzaminem lepiej sobie poradzą?
[b]Ale czy egzaminy w ogóle są uczniom potrzebne? [/b]