Artykuł Marka Magierowskiego [link=http://www.rp.pl/artykul/535338.html]"Kto rządzi w naszym kondominium"[/link] musi zaskakiwać. Można z niego wnosić, że suwerenność narodowa uległa współcześnie tak daleko idącym przemianom, że… właściwie przestaje mieć znaczenie. Tak w każdym razie zrozumieć można nie do końca jasne przesłanie autora.
Tymczasem mimo realnych zmian w światowej sytuacji: globalizacji, która intensyfikuje współzależności między światowymi podmiotami, spowodowanej tym zwiększonej współpracy między państwami i wzrostu roli międzynarodowego prawa, istota i znaczenie suwerenności pozostały bez zmian. Ostatnio, przy okazji gospodarczego kryzysu, w sposób bardziej jaskrawy nawet ujawniła się waga tego zjawiska.
[srodtytul]Państwo narodowe [/srodtytul]
Magierowski przyłączył się do chóru oburzenia na Jarosława Kaczyńskiego, który ośmielił się w, rzeczywiście drastycznym, sformułowaniu o "kondominium rosyjsko-niemieckim" przypomnieć o zagrożeniach, jakie czyhają na nasz kraj. Można, oczywiście, uznać, że radykalizm wypowiedzi prezesa PiS nie przystaje do naszej rzeczywistości. Być może jednak zamiast pobudzać się retoryczną przesadą Kaczyńskiego, warto się zastanowić nad realnymi zagrożeniami, których nie dostrzegamy usypiani syrenimi śpiewami naszego rządu i dominujących ośrodków opiniotwórczych o królestwie wiecznego pokoju i harmonii, do jakiego trafiliśmy po przystąpieniu do NATO i UE.
Lata 90. były okresem, gdy – zwłaszcza w Europie – wieszczono zmierzch państw narodowych. W Polsce wyjątkowo mocno brzmiały opinie, że narody naszego kontynentu roztopią się w europejskim tyglu, tak jak zaczęły się w nim roztapiać ich struktury państwowe. Doświadczenie lat ostatnich dowodzi czegoś wręcz przeciwnego. W skali globalnej nic nie wskazuje, aby cokolwiek zastąpić miało naród i jego polityczną emanację, jaką jest państwo.