Polscy Tatarzy, islam i imigranci-rozmowa o Tatarach i islamie

Mniejszość tatarska w Polsce się kurczy. Do naszego kraju przybywają za to imigranci z Azji, Afryki czy Bliskiego Wschodu, którzy nierzadko wchodzą w konflikt z Tatarami – twierdzi współzałożyciel Związku Tatarów Polskich

Aktualizacja: 01.03.2011 11:42 Publikacja: 01.03.2011 00:37

W Polsce Tatarzy się dostosowali i tradycyjne stroje noszą tylko na potrzeby pokazów folklorystyczny

W Polsce Tatarzy się dostosowali i tradycyjne stroje noszą tylko na potrzeby pokazów folklorystycznych – mówi Chazbijewicz. Na zdjęciu Festiwal Kultury i Tradycji Tatarskiej, sierpień 2010

Foto: Fotorzepa, Mateusz Dąbrowski Mateusz Dąbrowski

Rz: Czuje się pan bardziej Polakiem czy Tatarem?

Zarówno jednym, jak i drugim, w zależności od okoliczności, miejsca i czasu. Czuję się też poniekąd obywatelem Wielkiego Księstwa Litewskiego, przynajmniej w sensie duchowym.

To znaczy?

Jestem polskim Tatarem. A ściślej wywodzę się z Tatarów Wielkiego Księstwa Litewskiego, które było czymś zupełnie innym niż współczesna Litwa.

Jako polski Tatar wyznaje pan islam. W Europie Zachodniej mieszkają setki tysięcy muzułmanów, jednak nie tak znowu wielu z nich identyfikuje się z krajami, w których żyją. Jak się to udaje polskim Tatarom?

Tatarzy mieszkają tu od XV wieku. Poza tym nie zapominajmy, że Rzeczpospolita Obojga Narodów była państwem wielonarodowym, a więc także wielokulturowym. Od zachodu otaczali nas protestanccy Szwedzi i Niemcy, od wschodu prawosławni, a dodatkowo ponad 300 lat mieliśmy wspólną granicę z Turcją – państwem muzułmańskim. Ta wielonarodowość powodowała, że inaczej traktowano Tatarów. Gdyby muzułmanie żyli dłużej na Zachodzie, łatwiej by się zasymilowali.

Czy asymilację nie przyspieszały przypadkiem małżeństwa polsko-tatarskie?

Wbrew pozorom takie małżeństwa były bardzo rzadkie, bo Tatarzy przyjeżdżali tu ze swoimi kobietami. A poza tym miejscowe szlachcianki nie były tak chętne do zamążpójścia za muzułmanina. Decydował nie tylko status materialny, ale i religijny. Wtedy tak jak i dziś podziały religijne odgrywały dużą rolę.

A język tatarski? Dość szybko przestaliście nim mówić...

Nie był potrzebny w codziennej komunikacji. W Polsce nikt nie mówił po tatarsku, dlatego nasi przodkowie zaczęli mówić po polsku lub białorusku. Ale myślę, że na szybką asymilację Tatarów wpłynęło zupełnie coś innego.

Co takiego?

Tatarzy byli postrzegani jako pełnoprawni obywatele Rzeczypospolitej. Mieli pełnię praw obywatelskich, ziemię i majątki. Oczywiście nie były one duże, bo zamiast uprawiać ziemię, Tatarzy częściej zajmowali się wojaczką.

To był ich zawód. Część z nich miała szlacheckie przywileje. Właśnie dzięki temu, że czuli się pełnoprawnymi obywatelami, mogli żyć sprawami swojej nowej ojczyzny. Wątpię, czy dziś jakikolwiek muzułmanin, mieszkający we Francji czy Niemczech, traktuje sprawy tych krajów jak własne.

Faktycznie, Tatarzy walczyli o odzyskanie przez Polskę niepodległości w 1918 r., zmagali się z bolszewikami w 1920, a w 1939 roku brali udział w kampanii wrześniowej.

Ich zawodem było wojsko i taki był sens przebywania Tatarów w dawnej Rzeczypospolitej. Musieli być stale dyspozycyjni wobec króla czy hetmana. W zamian za obowiązek służby wojskowej otrzymywali ziemię. Potem w XX wieku był słynny Pułk Jazdy Tatarskiej im. pułkownika Mustafay Achmatowicza, oficera Kościuszki, który poległ w obronie warszawskiej Pragi. Z biegiem lat Tatarzy zaczęli walczyć o Polskę nie tylko z powodów „zawodowych", ale i dlatego, że – jak wspomniałem wcześniej – czuli się obywatelami państwa polskiego, częścią narodu, po prostu czuli się Polakami.

Skoro Tatarzy dopiero z biegiem lat zaczęli czuć się Polakami, to może muzułmanie żyjący w Europie Zachodniej też w końcu zaczną czuć się Niemcami czy Francuzami? Może kanclerz Merkel czy prezydent Sarkozy zbyt wcześnie ogłosili, że polityka multi-kulti się nie powiodła?

Polityka multikulturowości od początku, a więc od lat 70. ubiegłego wieku, była źle prowadzona.

Dlaczego źle?

Z jednej strony owszem, poszerzono zakres prerogatyw dla imigrantów, ale z drugiej strony nie zrobiono nic, by te grupy mogły utożsamiać się z państwami, do których przybywali. Sprowadzono tych ludzi w latach 60. i 70. z krajów, które wcześniej były koloniami i nie objęto ich żadnymi programami asymilacyjnymi. Czymś takim, może nie dosłownie, ale jednak była w Polsce konfederacja warszawska w 1573 roku, która uznawała prawa innowierców. Mieli oni prawo do własnej religii i kultywowania tradycji. Natomiast na Zachodzie puszczono wszystko na żywioł. Dlatego z czasem obok meczetów zaczęły powstawać fundamentalistyczne grupy religijne. Państwo powinno utrącić to w zarodku. Tymczasem władze w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech nie interesowały się tym. Twierdziły, że to wewnętrzna sprawa tych grup. Do czasu, aż okazało się, że na własnym łonie wyhodowano sobie wroga.

Kto według pana zawinił?

Wydaje się, że w państwach tzw. starej Unii popełniono wiele błędów w polityce społecznej. Wyznawcy islamu, którzy się tam osiedlają, na początku godzą się na wszystko, ale z czasem zaczynają wykorzystywać opiekuńczy charakter państwa i mają coraz więcej roszczeń w stosunku i do państwa, i społeczeństwa, które ich przyjęło.

Ale chyba trudno bez szemrania godzić się na życie w gettach, często bez takich samych szans na rozwój, jakie mają rdzenni mieszkańcy. Nawet francuscy socjologowie mówią, że Francuzi chcieli się od imigrantów odgrodzić.

Rzeczywiście, często muzułmańscy imigranci traktowani są jak obywatele drugiej kategorii. Ale państwa zachodnie zaniedbały jeszcze jedną kwestię, która jest fundamentem asymilacji – edukację imigrantów. Trzeba ich wysłać do szkół, by zdobyli choćby elementarną wiedzę. To ułatwi wyrównywanie poziomów cywilizacyjnych, kulturowych. Tak jak Tatarzy, którzy uczęszczali do polskich szkół.

Problem w tym, że imigranci nie zawsze chcą się kształcić. Wielu z nich np. w Niemczech niechętnie uczy się języka niemieckiego. Niektórzy oglądają tylko turecką telewizję, czytają tylko tureckie gazety.

Jeśli muzułmanie nie dostosowują się do warunków panujących w kraju, do którego przybyli, to znaczy, że źle pojmują tradycję religijną.

Co ma do tego religia?

Jeszcze z czasów proroka Mahometa pochodzi tradycja nakazująca, by w miarę możliwości muzułmanin dostosował się do otoczenia, do którego przybył. Oczywiście nie oznacza to, że codziennie musi jeść schabowego i popijać go whisky. Ale powinien np. ubiorem dostosować się do panujących zwyczajów. Noszenie tych pseudowschodnich strojów, produkowanych często w Europie albo w Chinach jest absurdem z punktu widzenia tradycji religijnej.

Absurdem? Muzułmanie twierdzą, że tak nakazuje religia.

W islamie nie ma tradycyjnego nakrycia głowy ani szaty dla muzułmanina. Równie dobrze może on chodzić w dżinsach i garniturze.

W Polsce Tatarzy się dostosowali i nikt z nas nie nosi takich strojów. No chyba że na spotkanie z prezydentem Komorowskim. Ale zakładane wtedy czapeczki noszone są na potrzeby pokazów folklorystycznych.

To dlaczego na ulicach np. Londynu stale widzi się kobiety w chustach na głowie?

Wielu muzułmanów nie zna własnej tradycji religijnej. Ich edukacja religijna często ogranicza się do wkuwania na pamięć modlitw z Koranu przez rok. Dlatego tak ważni i potrzebni są mądrzy duchowni muzułmańscy. A to też jest problem, bo zaniedbano kwestię doboru kadr. Nie zwracano uwagi na to, kto głosi kazania w meczetach.

A kto głosi?

Nierzadko ludzie, którzy się do tego nie nadają.

Bo?

Bo są zbyt głupi albo nie zdają sobie sprawy z tego, co robią. Jak można nawoływać do zniszczenia kraju, w którym się mieszka? To jest wbrew prawu islamskiemu. Jeżeli porównamy cywilizację zachodnioeuropejską i cywilizację islamu to widać, że ta druga jest w wyraźnym regresie w stosunku do pierwszej. Dlatego cywilizacja muzułmańska powinna zrobić taki skok, jaki zrobiła swego czasu Japonia, a więc przyjąć w znacznej mierze wartości, kulturę, zdobycze technologii Zachodu. Ważne jest przejęcie pojęcia demokracji, indywidualizmu i otwartego podejścia do nauki. W końcu Europa odnotowała największy skok cywilizacyjny wtedy, gdy nauka wyzwoliła się od religii, czyli na przełomie XVII i XVIII wieku. Poza tym islam potrzebuje swoistej reformacji.

Na czym miałaby ona polegać?

Trzeba na nowo odczytać świętą księgę muzułmanów – Koran. Zamiast literalnie, należy traktować go jak tekst kulturowy, uwzględniając kontekst historyczny. Podobnie jak w XIX wieku ponownie odczytano Biblię.

W swych poglądach jest pan chyba dość odosobniony?

Jest kilku myślicieli, którzy je podzielają. Mówili o tym teologowie egipscy na początku XX wieku. Proszę zauważyć, że dziś w Kościele nikt nie nawołuje, by czytać Biblię literalnie, bo inaczej trzeba by na powrót kamienować. Tak samo prawo muzułmańskie należy traktować jako symbol, nie dosłownie. Dziś ten pogląd jest w mniejszości, ale za parę lat może się to zmienić.

Czy Polska powinna się obawiać problemów związanych z muzułmańskimi imigrantami?

Brak programów asymilacyjnych to także problem Polski. Mniejszość tatarska w Polsce coraz bardziej się kurczy. Natomiast coraz częściej do naszego kraju przybywają imigranci z Azji, Afryki czy Bliskiego Wschodu, którzy nierzadko wchodzą w konflikt z Tatarami na tle światopoglądowym.

Co ma pan na myśli?

Właśnie kwestię asymilacji. Do Polski przybywa coraz więcej imigrantów, także studentów z krajów muzułmańskich. Już teraz trzeba dla nich tworzyć programy asymilacyjne, wykorzystując historyczne doświadczenie Tatarów. Jeśli teraz to zaniedbamy, będziemy mieć podobny problem jak państwa zachodnie. Bo dziś wprawdzie to Tatarzy sprawują funkcje kierownicze w polskim ruchu muzułmańskim, ale nie zawsze tak musi być.

Selim Chazbijewicz jest doktorem habilitowanym nauk politycznych, profesorem Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Komitetu Nauk Orientalistycznych PAN. Współtwórca i współprzewodniczący Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów w latach 1997 – 2007. Był jednym ze współzałożycieli Związku Tatarów Polskich

 

Polscy tatarzy

W Polsce mieszka około 5 tysięcy Tatarów. Należą oni do Muzułmańskiego Związku Religijnego, który w tym roku obchodzi 85-lecie istnienia. Obecnie organizacji przewodniczy mufti Tomasz Miśkiewicz. Najwięcej Tatarów mieszka na Podlasiu i Pomorzu. Do dyspozycji mają trzy meczety: w Bohonikach i Kruszynianach na Podlasiu oraz wybudowany w 1990 roku w Gdańsku. Ponadto w Warszawie działa Centrum Kultury Islamu. Polscy Tatarzy są sunnitami, członkami szkoły hanafickiej, którą cechuje tolerancja wobec innych religii. Tatarzy nigdy nie praktykowali wielożeństwa, a kobiety nie zasłaniały twarzy. Ogólnie społeczność muzułmańska w Polsce liczy od 30 do 40 tys. członków.

—mog

Rz: Czuje się pan bardziej Polakiem czy Tatarem?

Zarówno jednym, jak i drugim, w zależności od okoliczności, miejsca i czasu. Czuję się też poniekąd obywatelem Wielkiego Księstwa Litewskiego, przynajmniej w sensie duchowym.

Pozostało 98% artykułu
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Tusk przerwał Trzeciej Drodze przedstawianie kandydatów na wybory do PE
Publicystyka
Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę
Publicystyka
Janusz Lewandowski: Mój własny bilans 20-lecia
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Wybory do Parlamentu Europejskiego. Dlaczego tym razem Lewicy miałoby się udać?
Publicystyka
Roman Kuźniar: Czy rząd da się wpuścić w atomowe maliny?
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO