Czy słynący z elokwencji i temperatury dyskusji europoseł Migalski oczarował internautów?
Bloger Michał Kot poczuł się rozczarowany tym występem:
Po całej rozmowie naszła mnie refleksja, że kiedy pan Marek Migalski nie był politykiem a jedynie obserwatorem życia politycznego, politologiem wykazywał się większą dozą realizmu, pragmatyzmu i mądrości. Związanie się PJN pozbawiło nie tylko trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość i dystansu, stał się medialnym bulterierem, sfrustrowanym politykiem, który za wszelką cenę stara się udowodnić, że czarne jest białe a białe jest czarne. Trochę szkoda, miałem nadzieję, że Marek Migalski okaże się większą klasą. Niestety, ta rozmowa przekonała mnie, że fruwający ornitolog ma jej niewiele, albo ją głęboko ukrywa... Szkoda.
Z kolei bloger Cameel zauważył, że Migalski „mówi Kaczyńskim”.
Wychodzi na to, że Marek Migalski "mówi Kaczyńskim" (przynajmniej we własnym mniemaniu). Nie tylko, gdy stosuje klasyczną insynuację niepopartą dowodami, ale także mówi Kaczyńskim w stosunku do dziennikarza, który zaczyna go dociskać (MM: "Pana warsztat jest niepoważny" - JK:"Pan popada tu w taką dziennikarskość, ale tę, proszę wybaczyć, nie najlepszą, rozmawiamy na wyższym poziomie, mam nadzieję, że już takich pytań nie usłyszę"). Jak widać Jarosław Kaczyński bardzo mocno inspiruje polityków partii PJN. Ja mam czasem wrażenie, że oni nie tylko mówią Kaczyńskim, ale także myślą Kaczyńskim. W zasadzie Jarosław Kaczyński jest dla nich nieustannym punktem odniesienia. Jest jednocześnie idealnym celem do cynicznego pałowania politycznego, ale z drugiej strony doskonałym usprawiedliwieniem podejmowanych przez siebie działań.