Od zawsze drażniła mnie sama nazwa: Instytut Pamięci Narodowej, nie tylko ze względu na jej pretensjonalność. Instytut Pamięci? A niby dlaczego pamięć miałaby być zinstytucjonalizowana? I niby dlaczego miałaby być narodowa? Pamięć Polaków, to rozumiem. Jeden Polak ma taką, drugi inną. Może ten pierwszy ma lepszą, a drugi trochę zdeformowaną, może pierwszy wyciąga z historii wnioski słuszne, a drugi zupełnie niesłuszne. Ale niby dlaczego o tym, które są słuszne, miałoby decydować państwo? W poprzednich latach decydowało, bo jednego kandydata na szefa IPN udało się podłymi metodami odstrzelić, a drugi czuł w sobie ideologiczną gotowość do wspierania jedynie słusznej wersji historii. A ja miałem inną, więc dlaczego miałem sponsorować jego wizję. Tak samo słuszne pretensje mogliby mieć ludzie prawicy, gdyby IPN stał się na przykład słusznolewicowy. Mam pomysł, jak takich sytuacji uniknąć – skasować IPN!

Podziwiamy Tomasza Lisa za odwagę dziennikarska. Nareszcie ktoś umie powiedzieć "Nie" zacofanemu IPN. Tak jest, redaktorze, mają swoją pamięć rodziny zamordowanych w kopalni "Wujek", ale ma swoją i Czesław Kiszczak, mają ofiary i mają kaci. Dlatego odpowiemy, czemu państwo ma się zajmować pamięcią o mordach, torturach, stanie wojennym i sowieckiej okupacji. Bo gdyby zajmował się nią redaktor Lis, to... Proszę dokończyć we własnym zakresie. My dopiszemy tylko: "Prawda, głupcze".