Daniel Passent o wolności słowa i jej granicach

Redaktor Daniel Passent na swoim blogu w serwisie polityka.pl przedstawił swoją opinię na temat wolności słowa

Publikacja: 29.07.2011 13:03

Daniel Passent o wolności słowa i jej granicach

Foto: W Sieci Opinii

Publicysta zastanawia się gdzie kończy się wolność słowa:

Jedną z moich ulubionych lektur są rozmaite przeprosiny, zamieszczane w gazetach na mocy wyroków sądowych. Najwięcej dotyczy spraw wniesionych przez „Agorę” i „Gazetę” przeciwko ludziom prawicy, którzy ich szkalują, oczerniają, lub – jak chcą inni – tylko korzystają z wolności słowa. Michnikofobia i gazetofobia to już jest cały ruch, przemysł, Michnik-industry, z której nieźle żyje grono publicystów i rzesza internautów. (...) Czy wnosząc sprawę do sadu (np. przeciwko Magdalenie Środzie za nazwanie Misji Specjalnej „programem ubeckim”), ograniczamy wolność słowa? Czy wobec polityków i osób publicznych (takich jak Adam Michnik) wolno więcej, bo pełniąc te role z góry godzą się na większą wolność słowa pod swoim adresem? Co jest wreszcie ważniejsze  – wolność słowa, czy dobro osoby atakowanej, która czuje się szkalowana?

Dalej odpowiada, że oskarżenia powinny być ograniczane:

Jako dziennikarz z ponad 50-letnim stażem, powinienem napisać, że wolność słowa jest najważniejsza. Tymczasem ja nie uważam, że ten konflikt wartości należy rozstrzygać zawsze na rzecz wolności słowa, która bywa nadużywana jako wolność szkalowania. (...) Z przyczyn, których nie sposób tu analizować, następuje coraz większa brutalizacja mediów i życia politycznego, aż do pojedynczych zabójstw i zbiorowych mordów. Bezpodstawne oskarżanie adwersarzy, że są faszystami, bolszewikami, kapepowcami, antysemitami, zaprzańcami, zdrajcami, mordercami, że mają krew na rękach i Bóg wie co – powinno być jakoś hamowane.

Pyta się też, dlaczego broniło się tylko Rymkiewicza:

List zbiorowy ukazał się tylko w obronie Rymkiewicza. Jego sygnatariusze nie ujmą się za wolnością debaty w wykonaniu prof. Środy. Dlaczego? Bo tu nie chodzi o wolność, tylko o politykę. W obronie Magdaleny Środy mogłaby się wypowiedzieć lewica, gdyby taka w Polsce istniała.

Publicysta zastanawia się gdzie kończy się wolność słowa:

Jedną z moich ulubionych lektur są rozmaite przeprosiny, zamieszczane w gazetach na mocy wyroków sądowych. Najwięcej dotyczy spraw wniesionych przez „Agorę” i „Gazetę” przeciwko ludziom prawicy, którzy ich szkalują, oczerniają, lub – jak chcą inni – tylko korzystają z wolności słowa. Michnikofobia i gazetofobia to już jest cały ruch, przemysł, Michnik-industry, z której nieźle żyje grono publicystów i rzesza internautów. (...) Czy wnosząc sprawę do sadu (np. przeciwko Magdalenie Środzie za nazwanie Misji Specjalnej „programem ubeckim”), ograniczamy wolność słowa? Czy wobec polityków i osób publicznych (takich jak Adam Michnik) wolno więcej, bo pełniąc te role z góry godzą się na większą wolność słowa pod swoim adresem? Co jest wreszcie ważniejsze  – wolność słowa, czy dobro osoby atakowanej, która czuje się szkalowana?

Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa