Do pewnego stopnia można się zgodzić, że Janusz Palikot wprowadza nową jakość do polskiej polityki – jak wieszczą to rozentuzjazmowani dziennikarze „wiodących mediów". Pokazuje on, że nie obowiązują już w niej jakiekolwiek standardy czy tabu. Można zrobić i powiedzieć wszystko, rzucać dowolne insynuacje, kpić ze wszystkiego i obrażać przeciwników w najbardziej chamski sposób. Przy osobniku ze świńskim ryjem i gumowym penisem nieżyjący już Andrzej Lepper jawi się wprawdzie jako prostak, ale z zasadami.
Ulubieniec salonu
Winiarz z Biłgoraja kpił z ludzi, którzy zginęli w tragiczny sposób, szydził z cierpienia ich najbliższych, oskarżał ich o najgorsze. Szczycił się tym, że jego strategia polegała na odarciu z godności przeciwników, w tym urzędującego prezydenta, i na najcięższych pomówieniach.
Wszystko to nie przeszkadzało mu pozostawać ulubieńcem mediów i salonu III RP. Tak jak nie przeszkadzały długotrwałe postępowania o machlojki wyborcze (poprzednią kampanię, jak wynika z oficjalnych danych, ufundowali Palikotowi studenci i emeryci) czy oskarżenia o wyprowadzanie do rajów podatkowych swoich przedsięwzięć biznesowych, co trudno nie uznać za matactwa podatkowe.
Droga życiowa Palikota pokazuje, że jest on cynicznym karierowiczem. Na początku zgodnie z ówczesnym klimatem próbował przedstawiać się jako wysoce etyczny, chrześcijański biznesmen i fundował konserwatywny, katolicki tygodnik. Gdy wiatry powiały w inną stronę, zmienił swoją postawę o 180 stopni. Nie zdyskwalifikowało go to, a nawet nie umniejszyło jego medialnej popularności, co oznacza, że nic nie jest w stanie tego zrobić i że media polskie, a w każdym razie ich najbardziej wpływowe ośrodki, wyrzuciły na śmietnik historii jakiekolwiek zasady, poza, oczywiście, swoim dobrze pojętym interesem. Uderzające było w kampanii, że nikt nie zajął się wszystkimi zwrotami i ciemnymi plamami kariery popierającego siebie osobnika.
Palikot zresztą doskonale pasuje do swoich haseł i wręcz wciela ową „oświeceniową" rewolucję – jak ją zwykł nazywać ku uznaniu powtarzających to za nim dziennikarzy i celebrytów. Otóż rewolucja owa ma kontrkulturowy charakter i polega na „wyzwalaniu" (emancypacji) jednostki ludzkiej ze wszelkich ograniczeń, czyli norm i zasad, na jakich musi opierać się kultura, w tym także ta, która stworzyła „Europę" i dała jej impuls do zdominowania świata.