Święto Wszystkich Świętych jest uroczystością bezpośrednio związaną z Wielkanocą, i w takiej optyce należałoby je celebrować. Jest obchodzeniem Zmartwychwstania, z tym, że w Wielkanoc wspominamy historyczny fakt Zmartwychwstania Chrystusa, zaś w uroczystość Wszystkich Świętych celebrujemy zmartwychwstanie nas samych.

Tradycja chrześcijańska nieustannie mówiła o dwóch rodzajach zmartwychwstania – po pierwsze, zmartwychwstaniu duchowym, polegającym na przyjęciu zwycięskiego Chrystusa do swojego życia. To doświadczenie zmartwychwstania na poziomie egzystencjalnym, które polega na przebaczeniu grzechów, pokonaniu siebie samego, doświadczeniu nowej wolności, możliwości kochania. Natomiast drugie zmartwychwstanie, które czeka nas na końcu czasów, to zmartwychwstanie całej naszej osoby, odkupionej, zbawionej. Zmartwychwstanie duszą i ciałem.

Problem z uroczystością Wszystkich Świętych i jej smutną, rzewną otoczką często jest związany z tym, że wielu z nas, po dwóch tysiącach lat chrześcijaństwa, stało się bardziej platonikami niż chrześcijanami. Wierzymy w życie wieczne, ale tylko naszej duszy. Tak wierzyli religijni Grecy, platonicy. Natomiast Jezus Chrystus, a potem Apostołowie, głosili Jego zmartwychwstanie w ciele. I, co więcej, że my także będziemy mieli zmartwychwstałe ciało. Stąd, moim zdaniem, brak radości w uroczystości Wszystkich Świętych.

Jeśli w konfrontacji z faktem śmierci, po tym odejściu fizycznym, po rozkładzie ciała, nie widzimy dalszej perspektywy zmartwychwstania, to człowieka ogarnia smutek, melancholia, staje naprzeciw własnej śmierci sam. I albo zostaje nam tylko filozoficzna zaduma – a trzeba pamiętać, że cała filozofia w głównym nurcie dokarmia się konfrontacją filozofa z własną śmiercią (Diogenes), albo jest pewna próba uciekania od śmierci poprzez jej oswojenie.

To oswajanie wyraża się powrotem do pogańskiej kultury, zabawami w Halloween, przebieraniem się za kościotrupy, widma, demony... . Zasadza się to na chęci obłaskawienia czegoś, co nam trudno pojąć, na chęci zrobienia z tego zabawy, lekkiego podejścia do ciężkiego tematu. I nikt nie zwraca uwagi, że dzieci, które idą na takie zabawy w strojach zombie i kościotrupów, następnego dnia maszerują z rodzicami na cmentarz. W jaki sposób mają się tam zetknąć z prawdą o Zmartwychwstaniu, skoro wcześniej paradowały przebrane za trupy?