W restauracji Lemon Gras, między amerykańską ambasadą, a budynkami Sejmu, uczą się polityki i siebie. Palikot to twardy menedżer. Posłowie innych partii siedzą sobie w domach, grzeją się w ciepłych krajach, łapią oddech po trudach kampanii. A ludzie Palikota się uczą. Polityki energetycznej. Taktyki w kontaktach z mediami. Politycznej strategii. Pracy z kamerą. Pracowicie. Łapczywie. Palikot uczyć już się tego nie musi. Swoje w polityce odsłużył.
Żakowski pisze o projektach, które Ruch chce złożyć w najbliższym czasie:
Scenariusz Palikota został napisany według recepty Alfreda Hitchcocka. Zaczął się od trzęsienia ziemi. Teraz napięcie ma rosnąć. (...) Palikot chce możliwie szybko załatwić sprawy obyczajowe, systemowe i kościelne, żeby potem – jak podkreśla: poważnie i radykalnie – zająć się sprawami społecznymi. Bo kryzys narasta i wcześniej czy później uderzy.
Ruch planuje też nowy nabór i będzie przyjmował wszystkich zainteresowanych:
Przed przewidzianym na połowę stycznia kongresem Ruch ma się też otworzyć na wszystkich chętnych. (...) Palikotowi zależy, by stworzyć organizację prawdziwie masową. Jego celem – twierdzi – jest wykreowanie społecznej przeciwwagi dla uwięzionego w starym paradygmacie polskiego establishmentu.