Szefowa MEN miała trudną misję i nie potrafiła jej sprostać

Krystyna Szumilas to najgorsza minister edukacji po 1989 r. - przekonuje PiS. Tym razem nie jest to tylko polityczna retoryka. Analiza pracy minister daje podstawy do jej odwołania

Publikacja: 23.05.2012 21:41

Artur Grabek

Artur Grabek

Foto: Rzeczpospolita

Nad wnioskiem o wotum zaufania wobec Szumilas będą w czwartek debatować posłowie. PiS dmie wprawdzie głównie w polityczną trąbę dotyczącą zamieszania wokół nauki historii, ale dotychczasowe dokonania pani minister, zwłaszcza w perspektywie wyzwań, nie wyglądają najlepiej.

Już samo znalezienie kandydata na ministra edukacji było jednym z trudniejszych zadań, przed jakim stanął premier Donald Tusk po wygranych w październiku ubiegłego roku wyborach. W kuluarach mówiło się, że trwa łapanka na szefa MEN. Tusk chciał oddać resort w ręce autorytetu, który miał posprzątać bałagan po minister Katarzynie Hall. Problem polegał na tym, że nikt tego zadania nie chciał się podjąć.

Było już bowiem wiadomo, że reforma dotycząca obniżenia wieku szkolnego zostanie zmodyfikowana. Rodzice nie chcieli posyłać do szkół sześciolatków. Kolejny problem pojawił się w przedszkolach. Tam niezadowolenie rodziców wzbudziła możliwość pobierania dodatkowych opłat za opiekę w publicznych placówkach.

Wtedy pojawiła się kandydatura Krystyny Szumilas, do tej pory wiceminister edukacji, o której mówiło się, że jest komisarzem politycznym w resorcie kierowanym przez niepartyjną Hall.

Według zakulisowych informacji za Szumilas przemawiał fakt, że jest kobietą, a Tusk potrzebował więcej przedstawicielek tej płci w rządzie.

Jednocześnie miała poparcie Klubu PO. Była nauczycielką, najpierw urzędnikiem samorządowym zajmującym się edukacją, apotem posłanką.

Nie odmówiła Tuskowi, ale natychmiast po objęciu urzędu zamknęła się w gmachu resortu. MEN konsekwentnie odmawiało odpowiedzi na pytanie, co dalej z sześciolatkami, a był to jeden z bardziej palących problemów kilkuset tysięcy rodziców oraz kilku tysięcy samorządów. Nowelizacja pojawiła się dopiero w styczniu tego roku, a działania informacyjne rządu na ten temat kilkanaście tygodni później. Efekt? Nawet w miastach, w których szkoły są przygotowane na przyjęcie sześciolatków, trafiły one do przedszkoli. To dlatego teraz brakuje miejsc w przedszkolach dla trzy-  i czterolatków.

Cały czas nierozwiązana jest też kwestia budżetowych dotacji dla opieki przedszkolnej, choć Tusk obiecał, że da na ten cel pół miliarda złotych. Od kilku miesięcy MEN nie jest wstanie określić, według jakiego algorytmu będą one dzielone.

Szumilas nie potrafi także rozwiązać sporu wokół systemu nauczania historii w szkołach ponadgimnazjalnych. Musiał to wziąć na swoje barki prezydent.

Problemy z dialogiem z minister sygnalizują też samorządowcy i nauczycielskie związki zawodowe. Szybko zdystansowała się ona wobec samorządowych postulatów, jakie przewidywały zmiany w Karcie nauczyciela, które dałyby im większe uprawnienia w polityce kadrowej. Nie rozmawia także ze związkami zawodowymi, które protestują przeciwko rekordowej liczbie likwidowanych placówek.

Uciekanie od dyskusji nie jest skutecznym narzędziem do rozwiązywania problemów. A tych będzie MEN przybywać.

Środowiska związane z edukacją już sygnalizują potrzebę dyskusji dotyczącej jakości nauczania oraz wyrównywania szans edukacyjnych, w kontekście poziomu bezrobocia wśród młodych. Coraz mocniej będzie przebijał się temat redukcji nauczycielskich etatów, niewykluczone są protesty nauczycielskich związków.

Niż demograficzny i reforma programowa wymuszają zdecydowane działania, dlatego warto, by resortem kierował ktoś, kto jest w stanie taką odpowiedzialność udźwignąć.

Nad wnioskiem o wotum zaufania wobec Szumilas będą w czwartek debatować posłowie. PiS dmie wprawdzie głównie w polityczną trąbę dotyczącą zamieszania wokół nauki historii, ale dotychczasowe dokonania pani minister, zwłaszcza w perspektywie wyzwań, nie wyglądają najlepiej.

Już samo znalezienie kandydata na ministra edukacji było jednym z trudniejszych zadań, przed jakim stanął premier Donald Tusk po wygranych w październiku ubiegłego roku wyborach. W kuluarach mówiło się, że trwa łapanka na szefa MEN. Tusk chciał oddać resort w ręce autorytetu, który miał posprzątać bałagan po minister Katarzynie Hall. Problem polegał na tym, że nikt tego zadania nie chciał się podjąć.

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości