Służby na nowo, po grasiowemu?

Także „Wprost” twierdzi, że Krzysztof Bondaryk „pancerny do tej pory „Bond” może stać się najpoważniejszą ofiarą afery Amber Gold”. I choć nie raz już spekulowano o rychłym końcu szefa ABW – to czyżby tym razem przyszła kryska?

Publikacja: 03.09.2012 05:38

Służby na nowo, po grasiowemu?

Foto: Fotorzepa

Andrzej Stankiewicz na łamach tygodnika pisze:

Jesienią 2009 r., po dymisji Schetyny w ramach czystki po aferze hazardowej, Bond znalazł się na cenzurowanym. Ale Tusk nie zdecydował się go wyrzucić. Od tego czasu ich relacje są zmienne – raz chłodniejsze, raz cieplejsze. Gdy Tusk głaszcze Bonda, załatwia mu generalską gwiazdkę, jak jesienią 2010 r. Gdy go strofuje – to mówi tak jak o zaniedbaniach ABW w sprawie Amber Gold.

I zauważa:

Bondaryk ma wielu wrogów. Politycy wszelkich partii obawiają się wiedzy, którą zgromadził przez pięć lat zajmowania twierdzy na Rakowieckiej (…) Zamknięty w sobie, nieodgadniony, bez emocji. Unika spotkań z politykami, nie wypowiada się dla mediów. Na towarzyskie spotkania chodzi rzadko, zazwyczaj długo sączy jedną whisky i czujnie się rozgląda. Jego znajomi mówią, że zachowuje się tak, jakby cały czas był w pracy. Przeciwnicy – że wygląda tak, jakby na każdego coś miał.

Zdaniem Stankiewicza najpoważniejszym wrogiem „Bonda” jest „polityczno-policyjna ekipa pod patronatem Pawła Grasia, rzecznika prasowego rządu”:

Graś od zawsze kocha specsłużby i mundury. Przez wiele lat był członkiem sejmowej komisji służb specjalnych, a na początku rządów Tuska zajmował stanowisko koordynatora specłużb. Szybko odszedł, także ze względu na konflikt z Bondarykiem.

Kulisy tej dymisji do dziś owiane są tajemnicą. Wiele jednak wskazuje na to, że Graś nie wytrzymał psychicznie. – Praca w sejmowej komisji a stanowisko koordynatora to dwie różne bajki. Posłowie słyszą ogólniki o działalności służb. A koordynator widzi cały syf tego świata, bo musi wyrażać zgodę na operacje specjalne. Graś nie wytrzymał ciężaru spraw, z którymi przychodził do niego Bond – mówi nasz rozmówca, bliski współpracownik premiera. Do dziś, gdy Graś próbuje się przysiadać do spotkań Tuska z Bondarykiem, szef ABW zwraca premierowi uwagę, że rzecznik nie jest powołany do słuchania jego tajemnic. I Tusk wystawia Grasia za drzwi.

Nie tylko Grasia Bondaryk lekceważył. Kolejnego koordynatora – Jacka Cichockiego – spotkał ten sam los. Niedoświadczony minister o twarzy 30-latka, który przyszedł do służb z analitycznego Ośrodka Studiów Wschodnich, nie był dla niego partnerem. W tamtym czasie szef ABW bliżej współpracował z szefem MSWiA Grzegorzem Schetyną, stąd do dziś przekonanie, że Bondaryk to jego człowiek.

O związkach ze Schetyną o wiele mocniej pisze portal obserwator związany ze Stanisławem Janeckim, byłym naczelnym „Wprost”.

Premier podczas zeszłotygodniowej sejmowej debaty nad Amber Gold mówił „o przekształceniu ABW”, czyli  tak, jakby przychylał się planowi grupy Grasia. Jak zauważa Stankiewicz:

W planie pozbycia się Bondaryka, kreślonym przez Grasia, ważną rolę odgrywa kierownictwo CBA, do którego rzecznik ma wyraźną słabość. Rzecznik premiera utrzymuje bliskie relacje z wywodzącym się z policji szefem CBA Pawłem Wojtunikiem oraz – przede wszystkim – jego zastępcą Maciejem Klepaczem. Posprzątanie Bondaryka otworzyłoby drogę do poukładnia służb na nowo, po grasiowemu. Spekuluje się o roszadach z udziałem obecnych szefów CBA, którzy mają chrapkę na imperium na Rakowieckiej. Faktem jest, że przeprowadzenie pomysłów na zmiany organizacyjne w ABW będzie oznaczać znaczny wzrost znaczenia CBA, które pozostanie służbą skupiającą w swoich rękach najwięcej istotnych nitek.

Wśród potencjalnych następców Bondaryka wymienia się także Dariusza Łuczaka, który od kwietnia pełni funkcję zastępcy szefa ABW, a wcześniej kierował kontrwywiadem Agencji.

Być może nie będzie to żaden z dotychczasowych zastępców. Jak pisze tygodnik o płk. Jacku Mące „ma dar ściągania na siebie kłopotów”. Odejdą wszyscy?

Zwolennicy zmian w otoczeniu Tuska liczą na to, że w tej sytuacji Bondaryk zdecyduje się na dymisję. Sygnał już dostał. Jak wynika z informacji „Wprost”, gdy ABW zwróciła się do premiera o wsparcie finansowe, bo brakuje jej ponad 20 mln zł na ten rok, usłyszała odmowę. W tym samym okresie pieniądze otrzymało choćby Biuro Ochrony Rządu.

Ostatnia informacja jest doprawdy ciekawa, bo zauważmy: gen. Marian Janicki, szef BOR, tak jak Bondaryk, jest ustawowo odpowiedzialny za bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie. Niemniej ou szefów spec-służb  awansowano zaraz po katastrofie smoleńskiej. Czyżby się miało się teraz okazać, że nie wart Pac pałaca a pałac Paca? Wspomina się nie raz, że szef BOR konfidencjonalnie podszeptuje premierowi wrażliwe informacje. Czyżby i on był był przeciwko obecnemu kierownictwu „firmy” w której rozpoczynał pracę jeszcze za czasów towarzysza generała Kiszczaka? Tej informacji brak w tekście, a przecież byłaby wymowna.

Andrzej Stankiewicz na łamach tygodnika pisze:

Jesienią 2009 r., po dymisji Schetyny w ramach czystki po aferze hazardowej, Bond znalazł się na cenzurowanym. Ale Tusk nie zdecydował się go wyrzucić. Od tego czasu ich relacje są zmienne – raz chłodniejsze, raz cieplejsze. Gdy Tusk głaszcze Bonda, załatwia mu generalską gwiazdkę, jak jesienią 2010 r. Gdy go strofuje – to mówi tak jak o zaniedbaniach ABW w sprawie Amber Gold.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości