Jesteśmy zmuszeni wyjść na ulicę. Lepiej, jeżeli zrobimy to w grupie zorganizowanej, niżby ludzie sami wyszli na ulicę, bo wtedy wobec rządzących nie będą mieli skrupułów (…) Trzydzieści dwa lata temu też mogliśmy powiedzieć: „Po co się ruszać do zrywu?”, jak mówiła większość komunistycznej Europy.
Zdaniem przewodniczącego „Solidarności” dziś większym problemem niż podniesie wieku emerytalnego – co, jak zastrzega, rząd zrobił pod dyktat agencji ratingowych przed czym bronią się Niemcy – są umowy śmieciowe:
Złożyliśmy projekty w tej sprawie do premiera, mija czwarty miesiąc i nic. A ludzie zatrudnieni na tych umowach, którzy mają po dwadzieścia parę lat, trzydzieści, nie odprowadzili ani jednej składki do ZUS! (…) Jeżeli ktoś pracuje osiem lat na umowę–zlecenie, o dzieło, a faktycznie wykonuje pracę, która kwalifikuje się do „ozusowanej” umowy o pracę, to jest to patologia. A młodzi ludzie pracujący nad „dziełem” muszą za każdym razem zaczynać od nowa. Nie otrzymują świadectwa pracy, kończą jedną umowę–zlecenie, zaczynają drugą i muszą de facto zaczynać od zera. I oni są tym przerażeni!
Czy zapowiadana na 28 września akcja, która „ma wybudzić społeczeństwo z apatii” jest przygrywką do stworzenia własnej formacji politycznej?
Nie będę udowadniał panu, że nie jestem wielbłądem. Mnie kompletnie nie interesuje polityka, chociaż zastrzegam się, że nigdy nie mówi się nigdy… (…) Dzisiaj jestem związkowcem, mnie interesuje działalność związkowa, nikt mnie nie wsadzi w buty Mariana Krzaklewskiego. Dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Będę się starał jako przewodniczący wspierać inicjatywy ludzi, którzy faktycznie chcą w Polsce zmienić rządzących i realizować część programu związku zawodowego „Solidarność”.
Czyli PiS?