Piotr Zaremba: Zaczynamy sobie wyobrażać świat bez Tuska

Publicysta „Rzeczpospolitej” pisze o „przesunięciu punktu ciężkości mainstreamu”: Wiele poglądów i twierdzeń PiS może przestać uchodzić za „obciach”.

Publikacja: 03.10.2012 10:58

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Piotr Zaremba w analizie, którą opublikował na portalu wpolityce.pl zauważa:

Podobno przez chwilę (pytanie jak długą?) Jarosław Kaczyński wierzył, pod wpływem rad Artura Balazsa, że realne jest wywołanie wnioskiem o konstruktywne votum nieufności zamętu w szeregach samej PO. Dziś już w to naturalnie nie wierzy, gołym okiem zresztą widać, że profesor Piotr Gliński raczej nie uzyska w parlamencie poparcia nikogo poza wnioskodawcami.

Także gołym okiem zauważamy, że profesor jest kandydatem zapewne którymś z kolei – nie pasuje wszak do opisu przedstawionego w TVN przez Mariusza Kamińskiego, kiedy cały pomysł się pojawił. W tym sensie początkowe ambitne założenia tej akcji zderzyły się z realiami.

Czy cała akcja miała i ma sens?

Jedni będą akcentowali złe wrażenie wynikłe z sejmowej porażki poprzedzonej przez upokorzenia, jakich nie oszczędzą całkiem nieznanemu Glińskiemu zarówno pozostałe partie, jak i główne media. Inni podkreślą dobre wrażenie, jakie pozostanie po wystawieniu bezpartyjnego profesora z trochę odmiennej bajki, przez partię wciąż pomawianą o radykalizm. Moim zdaniem tego dziś nie da się po aptekarsku zmierzyć.

Sam Zaremba zauważa:

Program profesora streszczony dziś przez Rzeczpospolitą, mało ma wspólnego z programem samego PiS. Jest i bardziej niekompletny, a i w sferach poza gospodarką wręcz liberalny (służba cywilna, rewizja karty nauczyciela). I znów jedni będą mówili, że lepiej, aby PiS nagłaśniał własny program i swojego lidera. A inni podkreślą, że pozwalając „pohasać” swemu kandydatowi, partia Kaczyńskiego pokazuje swoją otwartość.

Gdy życzliwi recenzenci wysuwają swoje obiekcje, często z obawy o szanse PiS, są zagłuszani po raz kolejny donośnym „sto lat” padających z twardego jądra prawicy. Trochę się temu trudno dziwić, zważywszy na to, że ta prawica miała ostatnio kilka celnych trafień.

Jednak kandydatura profesora Glińskiego nie jest wolnym elektronem, ale elementem szerszej sekwencji wydarzeń:

Debata z ekonomistami była ruchem w stronę nie własnego wyborcy, z kolei sobotnia demonstracja dała PiS-owskiemu elektoratowi więcej śmiałości i poczucia siły – także w swoich naturalnych środowiskach. Pojawiła się wręcz interpretacja, umacniana także przez mainstreamowych komentatorów (Paweł Śpiewak), że to PiS przejmuje inicjatywę. Że określa agendę. Gdy ktoś teraz ten optymizm choć odrobinę zakłóca, jest zakrzykiwany.

Ale po drugiej stronie pojawiają się z kolei wcale liczne komentarze, że ruch z bezpartyjnym premierem warto docenić, czy może raczej rozpoznać jako potencjalną groźbę odbudową wpływów PiS. Te komentarze nie wywołują masowej histerii.

Nie wywołują, bo zmienia się trochę społeczny klimat. Piotr Skwieciński zauważa w „Rzeczpospolitej” wstrzemięźliwe mimo wszystko reakcje lewicy i PSL (choć nie Palikota) na całą tę konstrukcję. Zaczynamy sobie wyobrażać świat bez Tuska na samym szczycie.

Można też czytać inne znaki, na przykład wstrzemięźliwsze niż zwykle reakcje głównych mediów. A gdy wziąć pod uwagę ciekawy wywiad tygodnika „Wprost” z Joanną Racewicz, smoleńską wdową, która przeszła długą drogę od wiary w oficjalną wersję zdarzeń do nieufności, można powiedzieć, że nawet temat smoleński jest trochę odczarowywany.

Wpływa na to kryzys, zmęczenie Tuskiem, jego kompromitacje. Jak długo to potrwa, jak PiS to wykorzysta? Nie wiem.

Jednak, zdaniem Zaremby, jeśli trend się utrzyma to on ma dla PiS dwie wiadomości: złą i dobrą:

Zła jest taka, że złagodzenie polaryzacyjnego napięcia może być też szansą dla nowych bytów czy ludzi. Kto na tym skorzysta? Niezmiennie nadstawia nogę do podkucia Marek Migalski, ale mowa o poważniejszych podmiotach. Czy to szansa dla SLD? Albo dla, z zupełnie innej strony, Jarosława Gowina? Zobaczymy.

I pointuje wywód dobrą wieścią:

To oznacza przesunięcie punktu ciężkości mainstreamu. Wiele poglądów i twierdzeń PiS może przestać uchodzić za „obciach”. Kaczyński nie rezygnując ze zrębów swego prawdziwego programu, może po raz pierwszy od dawna naprawdę zawitać do nowych środowisk. Zwłaszcza, że przykład profesora Glińskiego jest sygnałem szerszego zjawiska. Fermentu wśród tej części inteligencji, która szuka poważnego stosunku do państwa, do społecznej służby, i coraz mniej go znajduje po stronie Platformy. To może być tendencja rozwojowa.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości