„Wydaje mi się, że tajemnicą żywotności Zachodu jest jego religijna aura” – tak mówił pan o Europie pod koniec lat 90. Czy to samo powtórzyłby dzisiaj?
Gdy w 1956 roku po raz pierwszy przyjechałem do Europy na studia we Włoszech, widziałem w kościołach bardzo mało ludzi, głównie starsze kobiety. Tak samo było we Francji, z tym że tam widziałem wielu wielkich intelektualistów, teologów, ale mało zwyczajnych ludzi. W Ameryce było odwrotnie – do kościołów chodziło wówczas mało intelektualistów, a większość wiernych stanowili zwykli ludzie. Od czasów Jana Pawła II w Europie coś się zaczęło zmieniać. Młodzi biskupi chcieli naśladować papieża, który miał duży wpływ na młodzież. W latach 90. wyczuwalne było ożywienie. Dzisiaj w Europie najbardziej religijnym krajem katolickim jest Polska. Jestem zdumiony poziomem religijności, pobożności młodzieży. Natomiast przywództwo intelektualne w dziedzinie idei religijnych przeszło do Ameryki. Za najbardziej interesujące intelektualnie pismo uważam „First Things.”
Tłumaczone swego czasu także na język polski. W swojej najsłynniejszej książce „Duch demokratycznego kapitalizmu” podkreśla pan, że u podstaw tego właśnie demokratycznego kapitalizmu leży moralność ukształtowana przez wartości religijne. Czy zatem źródeł obecnego kryzysu ekonomicznego należy szukać w odejściu nie tylko od moralności, ale od religii, co na Zachodzie jest już faktem?
Dziś interpretacje społecznej nauki Kościoła idą w kierunku podkreślania bezpieczeństwa, w stronę państwa opiekuńczego, a nie wolności, ryzyka, dynamizmu, inwestycji, wymyślania nowych technologii. Koncentracja na bezpieczeństwie jest formą socjalizmu, łagodną, ale jednak socjalizmu. A z socjalizmem jest tak, że działa dopóty, dopóki korzysta z cudzych pieniędzy. Państwa opiekuńcze w Europie wydają bardzo dużo pieniędzy, których już nie mają, więc kreują deficyt. To sukces niemoralny i okrutny, ponieważ w ten sposób długiem zostają obciążone przyszłe pokolenia, które albo będą płacić za dzisiejsze przyjemności rodziców, albo nastąpi bankructwo. Z tego punktu widzenia przyszłość Europy będzie taka jak Grecji czy Hiszpanii. Tymczasem ludzie nie zamierzają się zmieniać, ciągle chcą nowych przywilejów, nawet gdy nie ma na to pieniędzy. Z tego samego powodu Obama wygrał wybory w Ameryce.
Winą za kryzys obciąża pan naukę społeczną Kościoła?