„Premiera Józefa Oleksego ciężko trafiono - i to aż dwa razy. Raz - jako domniemanego agenta KGB, drugi raz - jako współpracownika PRL-owskich służb specjalnych. Spłynęło to po nim jak woda po kaczce. Jest rześki, rezolutny, pełno go w mediach. Wymienia się go ostatnio jako ewentualnego szefa MSZ po parlamentarnej zmianie układu. Towarzysze cały czas stoją za nim murem.
Wicepremiera Janusza Tomaszewskiego trafiono i od razu zatopiono, jako domniemanego współpracownika tych samych służb PRL. Pies z kulawą nogą się o niego przez szesnaście miesięcy nie upomniał. A teraz okazało się nagle, że jest niewinny. I co z takim facetem zrobić? Przyjaciół nie widać. I takie dziś właśnie mamy oblicza solidarności."