"Rz": Najpierw opisała pani „Gułag", za co nagrodzono panią Pulitzerem. W nowej książce opisuje pani życie za żelazną kurtyną. Chce pani być dla Amerykanów przewodniczką po świecie, którego nie znają?
Anne Applebaum:
Nigdy tego nie planowałam, ale byłabym bardzo zadowolona, gdyby tak się stało. Chcę zaznaczyć, że jeśli chodzi o życie za żelazną kurtyną, to ludzie w Stanach wiedzą więcej niż wam się wydaje. Historia Lecha Wałęsy i „Solidarności" jest na przykład bardzo dobrze znana. Proszę pamiętać, że żelazna kurtyna jest także częścią naszej historii. Myślę, że w USA i Wielkiej Brytanii ludzie czytają moje książki również dlatego, że chcieliby wiedzieć więcej na temat przeszłości swoich krajów. Słusznie zauważył pan, że moje książki adresowane są przede wszystkim do Amerykanów, ale kiedy wydałam „Gułag" okazało się, że budzi on duże zainteresowanie również w Europie Środkowej i Rosji.
Może chodzi o to, że pani patrzy na naszą historię z zewnątrz? Dostrzega mechanizmy, które nam trudno zauważyć.
To prawdopodobne. Najsłynniejszym autorem piszącym o historii Francji jest Amerykanin, Polska ma Normana Daviesa. Jednym z powodów, dla których zajęłam się życiem za żelazną kurtyną, była chęć uświadomienia ludziom z Zachodu, że gdyby znaleźli się w takiej sytuacji, zachowaliby się podobnie. Dlatego skupiłam się na trzech krajach, z których każdy miał zupełnie inną historię. Na Polsce, która była aliantem; wschodnich Niemczech, które były agresorem i na Węgrzech, które przez jakiś czas były sojusznikiem Hitlera. Te kraje miały inną przeszłość, były odmienne etnicznie, religijnie, kulturowo i politycznie, a mimo to proces sowietyzacji przebiegał w podobny sposób, co chciałam pokazać na konkretnych przykładach. Przyjęłam następującą metodologię: aby pokazać procesy, odnajdę świadków i bohaterów wydarzeń. Dlatego zbierając materiały do książki przeprowadziłam ponad 50 wywiadów.