I kiedy dziś wracałem, jak zwykle rowerem, z obiadu do domu i pisania, pomyślałem, że ten nowy rok 2016 stoi pod ciemną gwiazdą, bynajmniej jak dotychczas. David Bowie umarł, a raczej po prostu zniknął – dla nas wszystkich nagle; w Kolonii wydarzyła się sylwestrowa tragedia, która obnażyła tę najbardziej negatywną stronę political correctness, czyli nieudolną, aczkolwiek zrozumiałą próbę przemilczenia tak ważnych spraw w mediach. Zrozumiałą, ponieważ w Niemczech, cały ten bałagan z uchodźcami doprowadził do ogromnego napięcia w społeczeństwie "multikulti" oraz w partiach politycznych wszelkiej maści – już dawno nie było tu tak ostrej debaty, tak agresywnej retoryki; a Polska została wezwana na niebieski dywanik w Strasburgu i Brukseli do spowiedzi z grzechów nowej władzy. Nie jestem Pisowcem czy też Peowcem, ale serce bolało, kiedy patrzyłem na to przesłuchanie pani Premier. I potem ta lawina interpretacji, kto wygrał lub przegrał, kto ma rację. A tak naprawdę nikt nie wygrał i nikt nie przegrał, ponieważ rok dopiero się zaczął pod tą nową, ciemną gwiazdą.
Myślałem też jeszcze o tym, czy ciemne gwiazdy upadają czy raczej zostają już do końca świata na niebie niewidoczne, niebezpieczne, zachłanne życia, światła, nowych wrażeń, wiecznie nienasycone.
Dziś przeczytałem w Tagesspiegel, że Sarah Wagenknecht, liderka klubu parlamentarnego niemieckiej lewicy, jest chwalona przez nową ultraprawicę AfD (Alternatywa dla Niemiec). Dlaczego? Co się stało? Otóż Wagenknecht wymsknęło się politycznie niepoprawne zdanie: "Ci, którzy do nas przyjeżdżają, muszą się zachowywać jak gość. Jeżeli tego nie chcą lub nie mogą, gdyż używają przemocy wobec swoich gospodarzy lub nie wykazują respektu w stosunku do nich, muszą natychmiast opuścić Niemcy." Koledzy z jej partii stwierdzili, że Wagenknecht nie rozumie niemieckiego prawa azylu – tego prawa nie można po prostu utracić! Basta! Wagenknecht nosi z uwielbieniem czerwone sukienki, ma piękne czarne włosy, czarne oczy. Napisała pracę doktorską o przygodzie młodego Marksa z filozofią Hegla. Jakże inna to gwiazda w porównaniu do Angeli Merkel, która jest atakowana już ze wszystkich stron. Upadnie niedługo?
Lud niemiecki potrzebuje głowy i dostanie ją. Nowa prawica ją dostanie, lewica też. Jednakże to nie prawica ani lewica, lecz bawarska ultrakonserwatywna CSU zatrzyma Merkel, byłą członkinię FDJ (Wolna Młodzież Niemiecka w NRD), córkę pastora, liderkę Chadecji. Paradoksalne w tym, że zatrzyma ją CSU jest to, że kultywowana przez nią "kultura gościnności" ma przecież swe korzenie tak naprawdę w rewolucji 68-go roku we Francji i Niemczech: u Sartra i Foucaulta, w Szkole Frankfurckiej, u rewolucjonistów Dutschke i Salvatore. Ale lud dostanie wreszcie swoją głowę, pozamyka granice, rozłoży nowe dywaniki dla spowiedników, tylko co się stanie wtedy z Europą? Z "ius publicum europeum" Carla Schmitta? Z "umową społeczną"?
Z kolei profesor Staniszkis bardzo dobrze wypadła w wywiadzie dla DIE WELT, jej wypowiedzi przetłumaczone na język niemiecki – to kolejny paradoks – sprawiały jednakże wrażenie, że mamy do czynienia z zachodnim komisarzem Parlamentu Europejskiego, a nie z socjologiem z Polski.