Rzeczpospolita: - Jak pan podsumowuje kadencję ustępującej KRRiT, którą kierował pan przez ostatnie sześć lat?
Jan Dworak: To była intensywna kadencja. Głównymi zadaniami, jakie postawiliśmy sobie na początku, były cyfryzacja nadawania naziemnej telewizji i uporządkowanie spraw związanych z mediami publicznymi. Cyfryzacja się udała. Polska wcześniej była podzielona na bardziej zamożną, korzystającą z sieci kablowych i platform satelitarnych i pozostałą korzystającą tylko z telewizji naziemnej. Jedna trzecia odbiorców miała dostęp zaledwie do kilku stacji. Po cyfryzacji na terenie całej Polski naziemnych programów jest 24, a ta oferta wkrótce jeszcze się wzbogaci. Do tego należy dołożyć poszerzający się dostęp do szerokopasmowego Internetu. To wszystko pozytywne zmiany, o których mało się mówi, jak zawsze, gdy wszystko idzie dobrze.
- Dużo się za to mówi o mediach publicznych.
W przypadku mediów publicznych przede wszystkim zastanawialiśmy się nad właściwym finansowaniem, od początku mając świadomość, że ustawa z 2005 r. tego nie zapewnia. Zwiększyliśmy ściągalność abonamentu dzięki dobrej współpracy z Pocztą Polską i aparatem skarbowym. W 2011 r. z abonamentu udało się pozyskać 400 mln zł, a w 2014 i 2015 roku przekazywaliśmy mediom już 750 mln z. Większość tej kwoty pochodzi jednak ze ściąganych kar od osób niepłacących abonamentu.
- Kiedy bliżej końca swojej kadencji KRRiT zaprezentowała raport z prognozami dla budżetów mediów publicznych i poparła wprowadzenie opłaty audiowizualnej, dziennikarze pytali, czemu raport powstał tak późno i czemu nowego finansowania nie wprowadzono wcześniej. Przecież co do tego, że system finansowania mediów publicznych trzeba zmienić, są zgodne wszystkie opcje polityczne.