To ewenement, zważywszy, że w całej czteroletniej kadencji parlament zajmował się zaledwie kilkunastoma projektami wniesionymi przez obywateli.
Obywatelska inicjatywa ustawodawcza jest formą udziału społeczeństwa w tworzeniu prawa. Jej podstawą są art. 118 ust. 2 konstytucji, który umożliwił inicjowanie postępowania prawodawczego przez grupę 100 tys. obywateli, oraz ustawa precyzująca przepis konstytucyjny.
– W tej kadencji posłowie zajęli się 19 obywatelskimi projektami ustaw. Uchwalili zaledwie dwie, z czego jedną zmiksowaną z kontrprojektem rządowym – informuje Grzegorz Makowski z Instytutu Spraw Publicznych. – To, że projekty obywatelskie przechodzą na kolejne kadencje Sejmu, w żaden sposób im nie pomaga. Posłowie najwyraźniej ich nie lubią. Zdaniem Makowskiego prace nad nimi w Sejmie trwają zwykle bardzo długo. Częstą praktyką jest przedkładanie w odpowiedzi na inicjatywy obywatelskie projektów rządowych lub poselskich i rozpatrywanie ich razem, co ostatecznie rozmywa te pierwsze.
Obywatelskie projekty, inaczej niż wszystkie inne, nie tracą ważności z upływem kadencji Sejmu.
W kolejnej nie trzeba ich ponownie wnosić, od nowa zbierać podpisów. Niezależnie od tego, czy posłowie rozpoczęli już nad nimi pracę czy nie.