Pan M. się jednak nie poddawał. Rozpoczął rozmowy z deweloperem. Tam przez kolejnych kilka tygodni słyszał zapewnienia, że wszystko jest w porządku. Budowa ma wprawdzie „małe” opóźnienie, ale jest to zupełnie normalna sytuacja w naszym kraju: „Pan przecież wie jacy są urzędnicy – rzucają kłody pod nogi uczciwym przedsiębiorcom”, „Rozumie Pan – zima, a jak jest zima, to jest zimno i nie można pracować na budowie ze względów technologicznych. Sorry, taki mamy klimat", "Proszę nas zrozumieć, że bardzo ciężko jest znaleźć uczciwych, niepijących budowlańców, którym chciałoby się pracować w ferie” itp. itd. Tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu. W ten sposób upłynął termin, w którym Pan M miał się wprowadzić do nowego domu wraz z rodziną. Nie mógł już dłużej odwlekać trudnej rozmowy z Panią M., ta bowiem kategorycznie domagała się odwiedzenia budowy. To, co tam zastała, nie nastroiło jej jednak pozytywnie wobec małżonka, a już tym bardziej wykonawcy. Jak potrafią być zdeterminowane kobiety w trudnej sytuacji – to temat wielu rozpraw psychologicznych. Pani M. zebrała siły i udała się do biura budowy. Tym razem nie zastała tam nikogo. Podobnie było w biurze dewelopera. Zniknął nawet szyld… Telefony były głuche. Podobna sytuacja miała miejsce przez kilka kolejnych dni. Póki co, cały swój stres wyładowywała na mężu, który cierpliwie przyjmował łajania żony. W końcu Pani M. poprzez portale społecznościowe skontaktowała się z innymi nabywcami domów na tym „cudownym osiedlu”. Okazało się, że wszyscy mają podobne problemy.
Co więcej, przyszło do nich pismo z jednego z banków z informacją, że działka budowlana, na której miał stać ich wymarzony dom, a nawet jego fundamenty – jedyny efekt prac budowlanych – wcale nie należą już do dewelopera, ale stanowią od 2 tygodni własność banku, który udzielił deweloperowi kredytu z zabezpieczeniem w postaci przewłaszczenia nieruchomości, a ten nie spłacając na czas zobowiązania kredytowego, utracił bezpowrotnie własność gruntu, na którym miało powstać osiedle. Dodatkowo Pani M. z forum poszkodowanych przez nieuczciwego dewelopera dowiedziała się, że sąd właśnie ogłosił upadłość likwidacyjną dewelopera i że w firmie jest syndyk, który do tej pory nie znalazł żadnego majątku, który można by spieniężyć na rzecz wielomilionowych długów oszusta. Katastrofa,a nawet istny życiowy „Sajgon”.
Co robić? Oszczędności życia, kredyt bankowy, pożyczki u rodziny… Państwo M. postanowili wreszcie skontaktować się z profesjonalistą. Poszli do radcy prawnego specjalizującego się w prawie budowlanym.
Radca prawny wyjaśnił im, że umowa, którą podpisali, była bardzo nieuczciwa i jednostronna. W ogóle nie zabezpieczała ich potrzeb, skupiając się jedynie na interesach dewelopera. Nie sprawdzili także wiarygodności, rzetelności i kondycji finansowej dewelopera, jego obciążeń finansowych, stanu prawnego gruntów, na których miało być wybudowane osiedle, a także decyzji o pozwoleniu na budowę i uzgodnień z dostawcami mediów, np. prądu, gazu i wody. Umowy przedwstępnej z deweloperem (co w tej sytuacji było dla profesjonalisty oczywiste) celowo nie sformułowano w formie aktu notarialnego, ograniczając się jedynie do zwykłej formy pisemnej– takich „kruczków” było jeszcze więcej. To wszystko spowodowało, że Państwo M. znajdowali się w niezwykle trudnej sytuacji prawnej, finansowej i życiowej.
A wydawało się, że Państwo M. dopełnili najwyższej staranności przy realizacji swoich marzeń: wnikliwa analiza ofert, pośrednicy, długotrwałe oglądanie domów i projektów, pomoc rzeczoznawcy budowlanego, rozpytywanie znajomych. Zabrakło tylko jednego – profesjonalnej analizy prawnej umowy, stanu nieruchomości i innych dokumentów związanych z inwestycją. Koszt takiej usług jest niewielki w stosunku do wartości domu, pozwala jednak uchronić nabywcę przed niepowetowanymi stratami.
Mądry Polak po szkodzie. Teraz Państwo M. – już z pomocą profesjonalnego pełnomocnika, radcy prawnego – dochodzą od prezesa i właściciela nieuczciwej firmy deweloperskiej swoich praw przed sądem i renegocjują z bankiem umowę kredytu. Całego stresu i nieszczęścia można było uniknąć dzięki kilku godzinom pracy radcy prawnego. Po prostu współpracując z radcą prawnym.