Minister Cezary Grabarczyk tłumaczy się z prasowych zarzutów dotyczących nieprawidłowości podczas egzaminu niezbędnego do uzyskania pozwolenia na broń.
By je uzyskać, należy zdać egzamin teoretyczny, po którego zaliczeniu zdaje się na strzelnicy część praktyczną. Szef resortu sprawiedliwości twierdzi, że był na strzelnicy i zdawał praktyczny egzamin z posługiwania się bronią, tyle że egzamin praktyczny zaliczył przed teoretycznym.
Jednak co innego wynika z doniesień medialnych. Według tvn24.pl z dwóch części egzaminu będącego warunkiem uzyskania pozwolenia na broń: teoretycznej i praktycznej, Grabarczyk zdał tylko pierwszą, a do drugiej nie przystąpił. Policyjna komisja mu ją jednak zaliczyła.
Prokuratura w Ostrowie Wielkopolskim przesłuchała już Grabarczyka jako świadka w sprawie nieprawidłowości przy egzaminach praktycznych na pozwolenie na broń palną w łódzkiej Komendzie Wojewódzkiej Policji.
Zarzuty usłyszało trzech policjantów, jeden z nich był w komisji egzaminującej trzy lata temu Grabarczyka, wówczas wicemarszałka Sejmu.
Zarzut, jaki śledczy postawili temu mundurowemu (z art. 271 kodeksu karnego), dotyczy funkcjonariusza uprawnionego do wystawienia dokumentu (tutaj zdania egzaminu), który poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne. Czyn ten podlega karze więzienia do pięciu lat.
Gdyby się potwierdziło, że Grabarczyk uzyskał pozwolenie na broń bez egzaminu z posługiwania się nią, to wchodzi w rachubę złamanie przez niego nawet trzech przepisów karnych – wskazują prawnicy.