Nowelizacją prawa o szkolnictwie wyższym z 2014 r. zreorganizowano polski rynek monopolu dyplomowania. Prawo prowadzenia studiów na atrakcyjniejszym dla uczelni profilu ogólnoakademickim obwarowano koniecznością spełnienia nowych warunków. Znajdziemy wśród nich nakaz, by studia pierwszego lub drugiego stopnia o profilu praktycznym danej uczelni uzyskały co najmniej pozytywną ocenę jakości kształcenia Polskiej Komisji Akredytacyjnej. To przepis dla wielu uczelni kłopotliwy. Nie pozwala bowiem na wylegitymowanie się posiadaną już pozytywną oceną z profilu ogólnoakademickiego.
Ku radości wielu dziekanów wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego wydał interpretację, w której – wbrew wcześniejszemu stanowisku – pominięto wymóg praktyczności. To wywołało wrażenie, że ocena PKA z profilu ogólnoakademickiego wystarczy.
Pojawiły się jednak przestrogi przed ignorowaniem brzmienia ustawy. Władze uczelni zaczęły się obawiać, że podważana będzie legalność wydawanych przez nie dyplomów czy pobieranego czesnego na studiach prowadzonych z pominięciem nowego wymogu.
Wydaje się, że dwuznaczność stanowiska MNiSW zmusiła uczelnie do porzucenia maniery rozstrzygania każdej wątpliwości zgodnie z interpretacją ministerstwa. Jeśli jednym małym przepisem wprowadzamy wymóg przejścia na profil praktyczny, czym dekonstruujemy polski rynek wyższego dyplomowania, to ewentualne uznanie tego przepisu za zbyt radykalny wymaga jego zmiany. Próba świadomego czy nieświadomego przemilczenia jego brzmienia nie wystarczy.
Być może lepszym rozwiązaniem i szansą na odbudowę zaufania byłby powrót do interpretacji maksymalnie zbliżonej do treści regulacji. Może problem nie zaistniałby, gdyby od początku uznać, że wymóg pozytywnej oceny dotyczy jedynie tych jednostek, które profil praktyczny prowadzą lub prowadziły. Pozostałych nie dotyczy. W szczególności nie trzeba przechodzić na praktyczny tylko po to, by utrzymać ogólnoakademicki. W tę stronę warto pójść choćby tymczasowo do ewentualnej noweli korygującej. —oprac. kwa