Rz: W Polsce szykują się duże zmiany w zasadach wykonywania zawodu prawnika. Jak to wygląda w Anglii?
John Young: Podobnie jak w Polsce, prawnicy są w pewien sposób uprzywilejowani. Tylko oni mogą np. reprezentować strony w procesie. Jednak po opublikowaniu raportu lorda Clementiego nasz rząd rozważa rekomendowane przez niego zmiany w kierunku likwidacji tych ograniczeń, tak by inne osoby, a nawet firmy mogły się zajmować świadczeniem usług prawniczych. Opiera się to na założeniu, że zawód prawnika nie różni się niczym od innych. Choć raport wywołał kontrowersje, uważam go za bardzo wartościowy. Postawił pytania, na które warto sobie odpowiedzieć. Na czym miałyby polegać te zmiany?
Angielski rząd chce zniesienia ograniczeń w strukturze właścicielskiej firm prawniczych, tak by mogli pojawić się w nich inwestorzy niezwiązani z branżą, a nawet by kancelarie mogły się przerodzić w spółki akcyjne. Kancelaria prawnicza byłaby wtedy traktowana jak każda inna firma zajmująca się biznesem. To stworzy możliwość współpracy w granicach jednej firmy np. księgowych, zarządców nieruchomościami i prawników. Ponadto dotychczasowa korporacja prawnicza - Law Society, miałaby podzielić się na dwie części. Pierwsza zajęłaby się reprezentacją interesów osób oferujących usługi prawnicze, druga zaś nadzorem nad tą działalnością.
Czy łączenie się kancelarii prawniczych z innymi firmami nie stworzy ryzyka konfliktu interesów?
Jedną z moich ról jako partnera w kancelarii Lovells jest dbałość o to, by nie dochodziło do takich sytuacji. Procedura jest częściowo skomputeryzowana i wymaga współpracy wielu osób, jednak tego ryzyka można uniknąć. Zresztą w 18 państwach na całym świecie, w których działamy, definicje konfliktu interesów są różne. Dlatego w mojej pracy bywają momenty, że chciałbym być prezesem małej spółki działającej w jednym tylko państwie.