- Szczególnie w firmach, które produkcję opierają na komponentach z Chin czy Włoch. Zatrudniają mniej pracowników lub zmniejszają zapotrzebowanie wśród obecnych pracowników. Obcinają nadgodziny i wysyłają ich na urlopy - mówił Kołodziejczyk.
- Jednak jako EWL rekrutujemy 50-60 proc. więcej pracowników niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Nie powiedziałbym, że jest jakaś panika i znaczące spowolnienie. Wszystko zależy od tego jak długo ograniczenia spowodowane koronawirusem będą się utrzymywały. Najbliższe tygodnie wiele nam wyjaśnią – dodał.
Firmy przeglądają swoje procedury, zastanawiają się co można zrobić pracą zdalną, co można wydelegować, jak zmienić spotkania na żywo w online. - Być może z tego przykrego wydarzenia dla gospodarki wyjdzie coś dobrego, bo zrodzą się optymalizacje w procesie pracy i gospodarczym – ocenił gość.
Od 1 marca zliberalizowano przepisy dotyczące zatrudniania pracowników z Ukrainy w Niemczech.
- Obserwujemy duże zainteresowanie Niemcami u Ukraińców. 35 proc. przebadanych przez nas pracowników z Ukrainy deklaruje, że byłoby zainteresowanych wyjazdem do Niemiec. Jednak kryteria niemieckiej ustawy spełnia zaledwie 2 proc. pracowników. Nie obserwujemy masowego odpływu pracowników z polskiego rynku pracy - mówił Kołodziejczyk.
- Niemiecka ustawa jest zaadresowana do wykwalifikowanych pracowników, którzy mówią po niemiecku. Potencjalnie stanowi zagrożenie dla pracowników, których mamy już w Polsce i osiągnęli pewien poziom umiejętności. Dużo zależy od polskich pracodawców i ustawodawcy. Musimy myśleć co zrobić, żeby tych ludzi zatrzymywać. Exodusu ukraińskich pracowników z Polski do Niemiec bym się nie obawiał – dodał.