Stale zapracowani perfekcjoniści, którzy stawiają sprawy zawodowe na pierwszym miejscu, od lat 50. XX wieku porównywani są z ofiarami innych zgubnych nałogów. Naukowcy badający pracoholików nieraz wykazywali, iż psychiczne uzależnienie od pracy może skończyć się nie tylko wypaleniem zawodowym, ale także depresją, cukrzycą i poważnymi chorobami serca – z przepracowania i bezsenności.
Najnowsze badanie Beedie School of Business kanadyjskiego Simon Fraser University's przeprowadzone we współpracy z badaczami z Uniwersytetu Pensylwanii i Uniwersytetu Karoliny Północnej w Charlotte może jednak dodać otuchy pracoholikom. Dowodzi bowiem, że pracoholizm nie zawsze jest szkodliwy dla zdrowia. Jego negatywnych skutków unikają ci, którzy kochają swoją pracę. – Kluczem jest tutaj zaangażowanie pracownika – wyjaśnia psycholog Lieke ten Brummelhuis, szefowa zespołu badawczego. Zwraca uwagę na różnicę między ludźmi, którym trudno oderwać się od pracy, gdyż pochłaniają ich kolejne wyzwania, a pracoholikami, których uzależnienie wynika z obaw o utratę pracy czy wygórowanych ambicji.
Ci pierwsi wcale nie muszą ryzykować zdrowia pomimo długich godzin pracy i braku czasu na inne zajęcia. Dowiodło tego badanie prawie 1,3 tys. pracowników jednej z międzynarodowej firm doradczych, gdzie normą są liczne nadgodziny. Okazało się, że nie muszą się one wiązać z dolegliwościami fizjologicznymi i psychicznymi, jak np. problemy żołądkowe, bezsenność czy podwyższone ciśnienie. Takie symptomy stwierdzono u osób, które pracowały dużo, ale bez pasji.
Z kolei pracoholicy wykazujący się ponadprzeciętnym zaangażowaniem w swe obowiązki nie mieli objawów wskazujących na zagrożenie dla zdrowia. Byli nawet w lepszej kondycji niż ich nieprzepracowujący się i niezbyt zaangażowani koledzy. Wszystkim, którzy stwierdzą u siebie oznaki pracoholizmu, Lieke ten Brummelhuis radzi, by zastanowili się, dlaczego tak dużo pracują. Jeśli wynika to z pasji do wykonywanej pracy, nie ma większych powodów do obaw.