Rz: W swych raportach zwracają państwo uwagę na silne niewidoczne bariery związane z nastawieniem do kariery kobiet. Jakie są największe?
Sandrine Devillard:
Niektóre z nich są wbudowane w otoczenie biznesowe, niektóre są związane z funkcjonowaniem korporacji, ale sporo tkwi w samych kobietach. Wiele z nich jest głęboko przekonanych o ogromnych trudnościach związanych z awansem na wysokie stanowiska, co w połączeniu z brakiem pewności siebie i z problemami związanymi z osiągnięciem równowagi między pracą a życiem rodzinnym sprawia, że rezygnują z robienia kariery. Druga sprawa to bariery w korporacjach, gdzie wiele zależy również od nastawienia przełożonych oraz władz firm.
To chyba się zmienia?
Dobra wiadomość jest taka, że w ankiecie do naszego najnowszego raportu („Woman Matter 4") ponad połowa menedżerów mężczyzn stwierdziła, że zgadza się z wynikami badań, które wskazują na wyższą rentowność firm, gdzie kobiety mają znaczący udział w zarządach. Jednak mężczyźni na najwyższych stanowiskach są o tym dużo bardziej przekonani (62 proc.) niż ich koledzy ze średniego szczebla zarządzania (50 proc.). Widać więc, że jedną z kluczowych barier jest zmiana nastawienia menedżerów średniego szczebla. Kolejną jest mobilność, której korporacje zwykle oczekują od kandydatów na najwyższe stanowiska. Niedawno rozmawiałam z szefem bardzo dużej firmy, który przyznał, że jego menedżerowie muszą być dziś gotowi wyjechać np. na 2 – 3 lata do Chin, ale nie tylko do Pekinu czy Szanghaju, ale także do pozostałych miast w głębi Chin, a potem przenieść się np. do Argentyny. Jest to sporym wyzwaniem dla kobiet. Z kolei elastyczne formy pracy, na które stawia wiele korporacji, mogą być obosiecznym mieczem dla kariery kobiet. Okazuje się, że nie zawsze pomagają w drodze na szczyt.