Jedną z istotnych dziedzin stwarzających szerokie pole do poprawy funkcjonowania samorządu terytorialnego jest zatrudnienie pracowników samorządowych, zwłaszcza mechanizm pozyskiwania jak najlepszych kadr oraz regulacja warunków zatrudnienia sprzyjająca piastowaniu funkcji publicznej.
Skoro obywatele polscy mają prawo dostępu do służby publicznej na jednakowych zasadach (art. 60 ustawy zasadniczej), to regułą powinno być obsadzanie stanowisk urzędniczych w administracji samorządowej albo poprzez wolny i świadomy wybór, albo poprzez uczciwy otwarty nabór. Niestety, reguła ta, choć oficjalnie zadekretowana, nie jest w zadowalającym stopniu urzeczywistniana ani w przeszłości, ani obecnie. Na wyborach samorządowych ciąży w szczególności negatywnie zjawisko ich postępującego upolityczniania, stawiającego interes partyjny nad interes lokalnej wspólnoty, który jako jedyny powinien być brany pod uwagę. Nawet skromne, a bezskutecznie postulowane korekty, jak wprowadzenie wymogu zamieszkiwania kandydatów na terenie lokalnej wspólnoty samorządowej czy obowiązek podawania istotnych danych o osobie każdego kandydata, mogłyby tu przynieść pozytywne efekty.
Padło na sekretarza
Co do mechanizmu naboru, został on już kilka lat temu zdiagnozowany, m. in. poprzez kontrole Najwyższej Izby Kontroli i badania naukowe, jako fasadowy, ponieważ nie zapewnia żadnych realnych sankcji za jego niestosowanie ani wydajnych mechanizmów i kryteriów typowania kandydatów. Nie ma też kontroli sądowej nad prawidłowością przebiegu naboru. Niestety, jedyną jak dotąd reakcją ustawodawcy było wprowadzenie rygorów i terminów naboru na stanowisko sekretarza jednostki samorządu terytorialnego, co rodzi sytuacje tragikomiczne. Komiczne, bo brak takowych rygorów i terminów dla innych urzędników samorządowych jest powszechnie odczytywany jako milczące przyzwolenie ustawodawcy na bezkarne ich ignorowanie. A tragiczne, bo po wyborach ów sekretarz, będący równocześnie jedynym urzędnikiem samorządowym objętym zakazem należenia do partii politycznych, nader często staje się obiektem szykan ze strony zwycięskiej, a jednolicie politycznie umaszczonej większości obsady urzędu.
Nabory należy w moim przekonaniu pilnie urealnić poprzez zapewnienie ich obligatoryjności i rzetelności. Powinny też objąć nie tylko urzędy administracji samorządowej, ale także np. kierownictwa podległych samorządom spółek, tak by przestały być przechowalniami dla chwilowo nieczynnych polityków. Może to mieć pozytywny efekt nie tylko w postaci jakości pozyskiwanych przez administrację samorządową urzędników, ale i wizerunkowy dla każdej władzy, która zdecyduje się na ten zabieg, porzuciwszy doraźne korzyści w postaci możliwości rozdawnictwa samorządowych posad. Ponadto uzdrowienie naboru może być jednym z lekarstw na inną poważną przypadłość administracji samorządowej, jaką jest jej samoczynny i niczym niekontrolowany rozrost liczebny. Liczba pracowników urosła od wskrzeszenia samorządów kilkakrotnie i w 2017 r. przekroczyła ćwierć miliona. Nie może to zaś trwać w nieskończoność, o czym uczą choćby przykłady Grecji czy Portoryko.
Wiedza i kwalifikacje
Również osoby wprowadzane do samorządu innymi niż wybory czy nabór kanałami, np. różnego rodzaju komisarze ustanawiani w sytuacjach szczególnych przez prezesa Rady Ministrów, winni posiadać jakiś określony ustawowo poziom kwalifikacji i wiedzy o danej jednostce.