Podwyższenie wszystkich emerytur i rent o jedną kwotę, czyli o 68 zł, może być sprzeczne z istotą waloryzacji. Jej celem jest bowiem dostosowanie wysokości świadczenia do zmieniającego się otoczenia makroekonomicznego, przede wszystkim do zmienionej siły nabywczej emerytury lub renty wskutek inflacji.
Osobom dostającym świadczenia wyższe niż 1417 zł waloryzacja kwotowa nie zrekompensuje inflacji. Tak wynika z uzasadnienia projektu przygotowanej przez rząd nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Pojawiają się więc pytania o konstytucyjność projektowanej ustawy. Może ona być niezgodna z konstytucyjną ochroną własności, z zasadą państwa prawnego i sprawiedliwości społecznej. Waloryzacja o wskaźnik rekompensujący inflację ma dość silne zaczepienie w ustawie zasadniczej.
Na waloryzacji kwotowej zyskają najbiedniejsi i budżet. Dzięki niej Skarb Państwa zaoszczędzi pół miliarda złotych. Oszczędności budżetowe kosztem emerytów i rencistów należy ocenić negatywnie. Świadczeniobiorcy nie stanowią grupy społecznej, którą można obciążać ratowaniem sytuacji finansowej państwa.
Podkreślić należy, że dociera do nas kryzys ekonomiczny. Jego cechą jest zaś przede wszystkim to, że ceny rosną szybciej niż płace. W takim szczególnym momencie nasz ustawodawca decyduje się na odstąpienie od waloryzacji cenowej, czyli uzupełniającą spadek siły nabywczej pieniądza.
Warte uwagi jest również to, że z ustawy o emeryturach i rentach z FUS usuwa się mechanizm waloryzacji. O tym, o ile wzrosną świadczenia, ustawodawca będzie decydował corocznie w ustawie budżetowej. Będziemy mieli więc do czynienia z waloryzacją ad hoc. Zmieniająca się sytuacja ekonomiczna kraju będzie rzutować na wysokość rent i emerytur.