Związkowców zelektryzowała propozycja Ministerstwa Finansów dotyczącą obniżenia wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, ale pod warunkiem, że kobieta ma już wypracowane 35 lat, a mężczyzna 40 lat stażu składkowego. Taka propozycja znalazła się w projekcie budżetu na przyszły rok. Inaczej rządowi nie uda się znaleźć oszczędności na podwyżki w budżetówce w przyszłym roku.
– Niech nas rząd nie szantażuje, bo podwyżki dla pracowników sfery budżetowej to powinna być dla nowej władzy sprawa prestiżowa. A pieniądze na sfinansowanie obniżenia wieku emerytalnego można łatwo znaleźć w systemie składkowym ZUS przez nałożenie składek na wszystkie umowy – mówi Henryk Nakonieczny z Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność".
– Połączenie wieku emerytalnego i stażu spowoduje, że niewiele osób będzie mogło skorzystać z tych świadczeń – denerwuje się Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ. – O tej emeryturze może zapomnieć kobieta, która urodziła dwójkę dzieci, bo do tego okresu wliczają się wyłącznie okresy składkowe.
Na środowym posiedzeniu połączonych zespołów budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych oraz ubezpieczeń społecznych Rady Dialogu Społecznego Wiesław Janczyk, wiceminister finansów, tłumaczył się przed związkowcami z tej propozycji. Miał powiedzieć, że w przyszłym roku budżet czeka wiele wydatków, a to tylko jeden z wariantów zmian i że kluczowe w tej sprawie będzie stanowisko premier Beaty Szydło.
– Akceptujemy taką propozycję, bo ochroni budżet państwa przed nadmiernymi wydatkami na emerytury – mówi Piotr Kozłowski, ekonomista Pracodawców RP. – Trzeba mieć na uwadze interesy nie tylko emerytów, ale także zatrudnionych, którzy wcześniej czy później poniosą koszty tej operacji.