Tylko czasami w swoich projektach korzysta z „ofiar", które same mu wpadają w „sidła". I to on decyduje, z kim, kiedy i gdzie chce się spotkać. Jeśli wam zależy na konkretnej ofercie pracy, to musicie swoją dumę wsadzić do kieszeni i poddać się takiemu dictum. Oczywiście im wyższe stanowisko piastujecie, tym większą elastyczność w zakresie terminów i miejsc będzie przejawiał łowca głów. Pamiętajcie jednak, że przez pierwszych kilka lat swojej kariery zawodowej powinniście przyjąć założenie, że zaproponowany termin spotkania jest jedyny i święty. Często zdarza mi się spotkać kandydatów w dość lekceważący sposób podchodzących do spotkań z headhunterami, którzy przecież nie są specjalistami w danej dziedzinie i mają tylko zrobić swego rodzaju casting kandydatów. Merytorycznie oceni ich firma zlecająca te poszukiwania. Takie podejście jest ogromnym błędem. Warto przygotować się do rozmowy, a podczas niej postarać się zaprezentować tak, jakby to miało być finalne spotkanie przed podpisaniem umowy. Headhunter zazwyczaj, w ślad za zaproszeniem telefonicznym na spotkanie, wysyła kandydatowi e-mailem opis stanowiska.
Jeśli jest on w jakikolwiek sposób niezrozumiały, należy niezwłocznie poprosić o wyjaśnienie wątpliwości bądź też przesłać dodatkowe pytania, prosząc o odpowiedź jeszcze przed spotkaniem (a nie na samym spotkaniu). Kolejnym krokiem jest głęboka analiza firmy, dla której rekrutacja jest prowadzona. Sama strona internetowa jest niezbędnym minimum. Należy też poszukać przejawów aktywności firmy na forach internetowych, portalach społecznościowych itd. Dobrze też zdobyć informacje nt. jej menedżerów, aby wiedzieć, z kim przyjdzie wam potencjalnie współpracować. Headhunter powinien zostać zaskoczony waszą wiedzą, dzięki czemu będzie mógł was z czystym sumieniem zaprezentować swojemu klientowi.
Bartłomiej Piwnicki, dyrektor zarządzający firmy doradczej UBP Consulting, laureata nagrody Firma Roku 2015 Ogólnopolskiej Federacji Przedsiębiorców i Pracodawców