Wiem na pewno, że w Polsce zamiast się cieszyć z tego, że polski były wysoki urzędnik pełni zaszczytną funkcję, chce się go skompromitować po to, żeby ją stracił. Jeśli prokuratura hipotetycznie zabrałaby Wojtunikowi paszport, to będzie on miał problem z wyjazdem z kraju. Takie zachowanie stawia Polskę w bardzo złym świetle, ponieważ dotyczy to osoby cenionej.
Już wcześniej, bo w 2015 r. Wojtunikowi odebrano certyfikat dostępu do informacji niejawnych z argumentacją, że toczą się wobec niego śledztwa, w których może usłyszeć zarzuty. Teraz mamy kolejną odsłonę nagonki?
Odwołanie Wojtunikowi certyfikatu jest dziwne. Odebrano mu go dlatego, że nałożył powtórnie klauzulę niejawności na dokument, który ujawnił ówczesny prokurator generalny Andrzej Seremet. Pan Seremet zdjął klauzulę z dokumentu, ponieważ podał o nim informacje na komisji ds. służb specjalnych. Z kolei Wojtunik uznał, że są to informacje dotyczące pracy operacyjnej Centralnego Biura Antykorupcyjnego i nałożył powtórnie na nie klauzulę – po to, by chronić funkcjonariuszy operacyjnych. Chodziło – przypomnę – o uzyskane przez CBA nagrania z restauracji „Sowa i przyjaciele” dotyczącego tzw. afery taśmowej. To jedyny przypadek z którym się spotkałem odebrania szefowi służby certyfikatu za to, że nadał materiałom klauzulę niejawną chcąc chronić informacje i funkcjonariuszy. Ujawnienie informacji mogło spowodować, że zdradzi się źródła z których te materiały - czyli płyta z nagraniem, zostały zdobyte.
Śledztwo, w którym wezwano Wojtunika w charakterze podejrzanego, toczy się od ponad dwóch lat. To możliwe, by teraz doszukano się czegoś co pozwala stawiać zarzuty?
Sprawa nie dotyczy np. przestępstw gospodarczych, finansowych czy korupcyjnych. Powinna być więc tu być zachowana wyjątkowa staranność w działaniu organów państwa. Wymaga precyzyjnego wyjaśnienia.
Znał pan Pawła Wojtunika już wtedy, kiedy pracował on w policyjnym Centralnym Biurze Śledczym. Jak ocenia pan jego kompetencje i uczciwość?
Byłem twórcą Centralnego Biura Śledczego – w latach 1999 do 2001 pełniłem funkcję ministra spraw wewnętrznych i administracji. Pamiętam Wojtunika z najlepszej strony. Oficerowie CBŚ zresztą zawsze działali bardzo zdecydowanie, ale przestrzegli procedur, dlatego też CBŚ w ciągu lat pracy i przeprowadzonych licznych operacji specjalnych nie miało żadnej wpadki – żadnych zarzutów, że przekroczyło uprawnienia w pracy operacyjnej, bo to była świętość. Również kiedy Wojtunik szefował CBA, Biuro nie miało żadnych incydentów dotyczących przekroczeń w pracy operacyjnej. Do dziś zresztą operacje specjalne przeprowadzone za jego czasów są okryte tajemnicą.
W sprawie tzw. inforafery Wojtunikowi ponoć oko nie zadrżało choć wiedział, że Andrzej M. (były policjant, główny winny korupcji przy przetargach informatycznych – red.) będzie nazajutrz zatrzymany przez CBA
Bo Wojtunik to profesjonalista, jest szanowany jako osoba zdecydowana, zdeterminowana i uczciwa.
Czy teraz mógł popełnić jakiś błąd i „przekroczyć uprawnienia”?
Nie sadzę. Nie ukrywajmy, Wojtunik nie jest lubiany przez klasę polityczną – tak z partii rządzącej, jak i z opozycyjnych. Wyjaśnienie jest proste: taka była jego rola zarówno w CBŚ jak i w CBA żeby ujawniać i ścigać wszelkie nadużycia. Przypomnę, że Centralne Biuro Antykorupcyjne kierowane przez Pawła Wojtunika zatrzymywało przedstawicieli aparatu władzy zarówno z Platformy Obywatelskiej, jak i z Prawa i Sprawiedliwości. Teraz jakoś nie słyszę o zatrzymywaniu posłów czy wysokich urzędników z PiS, bo CBA nie realizuje spraw dotyczących aparatu obecnej władzy – a ten jest przecież najbardziej narażony na korupcję.
Czy komisja ds. służb specjalnych zainteresuje się zarzutami dla byłego szefa CBA jeśli prokuratura sama jej nie poinformuje?
Oczywiście, sprawa do której został wezwany Paweł Wojtunik jest poważna, dotyczy nielegalnej inwigilacji między innymi środowisk dziennikarskich, więc komisja musi to wiedzieć. Jeżeli zaś ewentualnie zostaną postawione Wojtunikowi jakieś zarzuty, to sprawa powinna szybko trafić do sądu, aby mógł się szybko bronić, a nie czekać latami. Wtedy publicznie wszystko jest odtajnione, widać jakie dowody zgromadziła prokuratura i każdy może sobie na ich podstawie wyrobić własną opinię.