W XX wieku prowadziliśmy egzystencjalną rywalizację ze Związkiem Radzieckim, to był priorytet. Aby przeciągnąć na naszą stronę kraje, o które rywalizowaliśmy z Moskwą, otwieraliśmy dla nich nasz rynek, godząc się na nierówne warunki handlu. Ale w XXI wieku rywalizacji z ZSRR już nie ma, a jednocześnie wiele z tych krajów osiągnęło bliski naszego dochód. Musimy więc doprowadzić do układu, w którym w naszym handlu z nimi znikną cła i bariery pozataryfowe.
Tylko że ZSRR przestał istnieć 30 lat temu. Czemu tak długo USA z tym czekały?
To jest proces, który musi trwać, nowe umowy handlowe podpisuje się raz na pokolenie.
Taka polityka nie zniechęci sojuszników do Ameryki? Angela Merkel twierdzi, że nie może już ufać USA.
Niemcy pozostają naszymi bardzo bliskimi sojusznikami, choć jak z każdym krajem mamy punkty sporne, jak choćby to, że niektóre nasze produkty rolne nie mogą być sprzedawane w Europie.
Na ile poważnie Ameryka myśli o zablokowaniu budowy Nord Stream 2? Niedawno ambasador USA w Berlinie Richard Grenell ostrzegł, że niemieckie firmy, które uczestniczą w tym projekcie, mogą zostać objęte sankcjami przez USA...
Negocjacje dyplomatyczne odnoszące się do Nord Stream 2 pozostawię ambasadorowi. Mogą wskazać na skutki gospodarcze dla Europy nadmiernego uzależnienia od jednego źródła dostaw gazu ziemnego. Łatwo wtedy paść ofiarą szantażu, spekulacji. Tak się stało tej zimy w Nowej Anglii, która padła ofiarą przestarzałych regulacji i braku wystarczającej ilości amerykańskich statków przewożących gaz skroplony. Musiała więc kupować gaz z zagranicy, pośrednio od Rosji. Jego cena skoczyła trzykrotnie, bo Nowa Anglia nie jest wystarczająco połączona gazociągami. Dywersyfikacja importu jest więc rzeczą fundamentalną. Polska dokonała ogromnych inwestycji, aby sprowadzać amerykański gaz skroplony. Ten import w nadchodzących dziesięciu latach będzie o wiele większy, niż wielu się dziś spodziewa.
Ameryka rozwija się w tym roku w tempie ponad 3 proc., Niemcy nie osiągną nawet 1 proc. Skąd taka różnica?
Europa może wiele nauczyć się nie tylko od USA, ale także od Polski. Przede wszystkim, jak poluzować regulacje biznesowe. Ponad połowa Europy jest po złej stronie krzywej Laffera (pokazuje, że przy nadmiernym opodatkowaniu dochody budżetu spadają – red.). Po tym, jak w ub.r. obniżyliśmy do 21 proc. podatek od zysku firm, inwestycje skoczyły o 9 proc.! Znaczna część tego kapitału zapewne przyszła z Europy. Nadmierne opodatkowanie, obok niepewności wokół brexitu, jest głównym powodem słabości inwestycji w Europie.
Ceną jest jednak rosnąca polaryzacja bogactwa w Ameryce. Od objęcia władzy przez Trumpa kapitalizacja amerykańskiego rynku giełdowego skoczyła o 9 bilionów dolarów. Europa broni się przed takimi różnicami w podziale bogactwa.
Szybko rosną także pensje, które w przyszłości przekształcą się przecież w majątek. W ub.r. w grupie 10 proc. najsłabiej zarabiających skoczyły aż o 6,5 proc. Po raz pierwszy od dawna ludzie o najskromniejszych dochodach mogą znowu odkładać oszczędności. Nasza polityka nie ma więc służyć tylko najbogatszym. Bezrobocie wśród kobiet nie było tak niskie od 1953, bezrobocie w ogóle jest najniższe od 1969 r. Nigdy też nie było tak niskie wśród Latynosów, osób niepełnosprawnych, inwalidów. Ci, którzy żyli na marginesie, wracają do społeczeństwa. Nie działamy więc tylko dla elit finansowych. To jest tak oczywiste, że po tym, jak Joe Biden w pierwszym wystąpieniu w kampanii wyborczej powiedział, że cięcia podatków służą tylko bogatym, „Washington Post", któremu nie można zarzucić stronniczości na rzecz Trumpa, przyznał mu poczwórnego Pinokia, tak bardzo minął się z prawdą.
Z perspektywy Europy trudno jednak zrozumieć, jak tak bogaty kraj może demontować Obamacare i pozbawić najbiedniejszych ubezpieczeń zdrowotnych.
Affordable Care Act kosztowała Amerykę 150 mld dol. rocznie, a wciąż mamy 30 mln osób, które nie są ubezpieczone. To jest więc porażka. System, który dziś istnieje w Ameryce, promuje przede wszystkim dla całego świata innowację w medycynie. Pozwalamy koncernom farmaceutycznym zarobić na nowych lekach, tu uzyskają 70 proc. swoich globalnych zysków. Europa na tym korzysta, nie płacąc za te innowacje cen rynkowych. Ale jednocześnie staramy się, aby ochrona zdrowia była bardziej dostępna dla ludzi o niższych dochodach. Agencja Żywności i Leków na wielką skalę zwiększa teraz ilość pozwoleń na wprowadzenie na rynek leków generycznych. Uważamy, że jeśli jakiś preparat produkuje nie dwóch, ale powiedzmy pięciu producentów, znacznie lepiej zapewnia równowagę rynkową. Dzięki temu po raz pierwszy w historii zaczęły spadać w USA ceny leków na receptę.
W 2008 r. to z Ameryki przyszedł kryzys finansowy, który omal nie doprowadził do rozpadu strefy euro. Dziś władze USA znowu liberalizują przepisy regulujące biznes, a laureat Nobla z ekonomii Paul Krugman ostrzega, że kryzys uderzy jeszcze w tym roku. Jakie mamy gwarancje, że kataklizm się nie powtórzy?
Gwarancji nie ma. Jednak w 2016 r., gdy amerykańska gospodarka rozwijała się w tempie 1,6 proc., Paul Krugman i Lawrence Summers mówili, że to nowa norma, szybszy wzrost nie jest już możliwy. Mieliśmy wtedy największą deprecjację kapitału w historii USA, bo firmy były u nas najwyżej opodatkowane ze wszystkich krajów rozwiniętych. Ekipa Obamy chciała stworzyć wrażenie, że mimo jej heroicznych wysiłków tego się zmienić nie da, bo jacyś Marsjanie nie pozwalają rozwijać się naszemu państwu szybciej. Trump jest inny. To prezydent praktyczny, obdarzony zdrowym rozsądkiem, który uznał, że jeśli obniżymy podatki, to możemy wrócić do dawnego tempa 3-proc. wzrostu. I co? Wbrew temu, co mówił Krugman i Summers, w ub.r. rozwijaliśmy się w tempie 3 proc. i podobnie jest w tym roku! Gospodarka będzie jeszcze przyspieszać, bo inwestorzy reagują na lepsze warunki fiskalne w perspektywie 3–5 lat. Nowe fabryki dopiero się rozkręcają, tempo wzrostu wydajności podwoiło się. Takiej dynamiki wzrostu nie mieliśmy od lat 90.
Google, Apple, Facebook, Amazon: amerykańskie koncerny technologiczne kontrolują przepływ informacji w europejskim internecie i zyski, jakie z tego płyną. Nie obawia się pan, że w końcu Europa nie wytrzyma i zacznie budować własny system internetowy, jak to zrobiły Chiny i Rosja?
W czasie mojej podróży po Europie wiele słyszę o wprowadzeniu podatku od zysków w cyberprzestrzeni. W Ameryce zgadzamy się, że internet wywiera ogromny nacisk na tradycyjny system podatkowy. Dawny układ, w którym tylko firmy z fizyczną obecnością w danym kraju mogły podlegać opodatkowaniu, został podważony. W ramach OECD zostały więc podjęte prace, jak do takiego układu dostosować międzynarodowe przepisy fiskalne. W 2020 r. zostaną w tej sprawie opublikowane odpowiednie zalecenia. Wiem, że niektóre kraje Europy, w tym Polska, są w tej sprawie bardzo niecierpliwe. Ale jeśli podejmą działania, zanim ukażą się wnioski OECD, uzyskają bardzo niewielkie dodatkowe dochody, natomiast narażą się na bardzo wiele sporów prawnych.
W Polsce wielu obawia się, że rząd zbytnio mnoży wydatki socjalne. A pan twierdzi, że nasz kraj powinien być przykładem dla świata. Czemu?
Polski przykład jest bardzo pozytywny, bo jak niektóre inne kraje postkomunistyczne Polska lepiej zrozumiała, na czym polega kapitalizm niż sami kapitaliści. Powód jest prosty: doświadczyła tego, co oznacza bycie po drugiej stronie. My cieszymy się z 3 proc. wzrostu, a wy osiągacie 5 proc. Tak, jak przewidział Friedrich Hayek.
Pompeo nie leci do Niemiec
Sekretarz stanu Mike Pompeo niespodziewanie odwołał w poniedziałek wizytę w Berlinie, gdzie następnego dnia miał spotkać się m.in. z kanclerz Angelą Merkel. Dziennikarze towarzyszący szefowi amerykańskiej dyplomacji otrzymali zakaz nadania informacji, do momentu gdy delegacja będzie już w drodze do innego kraju.
Zmiana planów może mieć związek z narastającym napięciem między Waszyngtonem a Teheranem: kilka dni temu Pentagon skierował jeden ze swoich lotniskowców do Zatoki Perskiej. Ale nie jest też wykluczone, że odwołaniwe wizyty w Niemczech jest związane z możliwą interwencją Ameryki w Wenezueli. Do tej pory dziennikarze mieli zakaz informowania z wyprzedzeniem o wyjazdach sekretarza stanu do Iraku i Afganistanu.