Lech Wałęsa obraził się na Koalicję Obywatelską po tym, jak został powszechnie potępiony przez jej działaczy za słowa o Kornelu Morawieckim. Obraził do tego stopnia, że poprosił publicznie PO o zwolnienie go z obietnicy głosowania na tę partię. Zarazem zadeklarował, że zamierza wesprzeć Władysława Kosiniaka-Kamysza, choć nie wiadomo czy swoim głosem, czy autorytetem. Ale ten ostatni, po skandalu z konwencji Koalicji Obywatelskiej, wydaje się mocno nadszarpnięty (jeśli nie odleciał chwilowo w nieznane), więc politykom z PSL – Koalicji Polskiej do Wałęsy niespieszno. Elegancko wypowiedział się na ten temat Krzysztof Hetman, wiceprezes PSL, stwierdzając, że partia Kosiniaka-Kamysza o ten głos nie zabiegała, zaś Lech Wałęsa, za swoje słowa o ś.p. marszałku seniorze powinien przeprosić. By wszystko było jasne dodał, że partia nie planuje żadnych wystąpień z udziałem byłego prezydenta.
Czy i tym razem, po takim dictum, Wałęsa się obrazi i wycofa swoje poparcie dla PSL? Zapewne tak. Ale czy pojmie, jak bardzo odnosi się do niego passus z Cypriana Kamila Norwida o ideale, który sięgnął bruku?
Mam pewne wątpliwości, bo były lider Solidarności wciąż jest święcie przekonany, że świat kręci się wokół jego pępka, a Polacy to wyjątkowo niewdzięczny naród wobec człowieka, który dał im wolność.
I tu jest pies pogrzebany. Żywy Lech Wałęsa jest najwierniejszym i najbardziej bezkrytycznym fanem legendarnego Lecha Wałęsy i musi godzić w tych, którzy tę legendę kwestionują. Właśnie dlatego tak podpadł mu Kornel Morawiecki. Wcale nie tym, że w czerwcu 1982 założył Solidarność Walczącą, tylko dlatego, że domagał się od Wałęsy, by ten ujawnił prawdę o swojej współpracy z SB.
Nie wiem jak było naprawdę. Za to należę do tych, dla których jest to doskonale obojętne czy przyszły lider NSZZ miał w latach 70. epizod z bezpieką. Nawet gdyby, odrobił to później dla Polski po tysiąckroć. Ale dziś, ta walka Wałęsy z całym światem jest coraz głupsza i bardziej beznadziejna. A mnie żenuje, że muszę pisać o polskim bohaterze narodowym, który trwoni na naszych oczach ostatnie strzępy dawnej wielkości. Legenda niewątpliwie jeszcze istnieje, ale żywy Lech Wałęsa stał się gorącym kartoflem, przerzucanym z wrzaskiem z ręki do ręki. Czy ten upadek da się jeszcze zatrzymać? Musiałby przeprosić za słowa o Morawieckim, ale czy go na to stać?