Od piątku trwa tajemnicza operacja w Rijadzie wymierzona w prominentnych przedstawicieli rodziny królewskiej. Do aresztu trafiło kilku ważnych książąt. Na początku media amerykańskie i brytyjskie – bo to one, a nie media arabskie, starały się dotrzeć do szczegółów – informowały, że co najmniej dwóch, a później, że czterech. Mówiło się też, że gwardia królewska aresztowała wysokich urzędników, wojskowych, duchownych.
Według dziennika „Wall Street Journal” zatrzymanym książętom, do których pałaców przybyli zamaskowani gwardziści w czarnych uniformach, zarzucono zdradę. Za próbę puczu grozi kara śmierci lub dożywocie.
Najważniejsi zatrzymani to brat króla Ahmed bin Abd al-Aziz, który uchodzi za największego przeciwnika przekazania władzy 34-letniemu synowi monarchy Mohamedowi bin Salmanowi, oraz książę Mohamed bin Najif, który był szefem MSW i przede wszystkim następcą tronu, zanim król Salman (którego jest kuzynem) nie namaścił dwa i pół roku temu w jego miejsce swojego syna Mohameda bin Salmana. Mohamed bin Najif po straceniu wszelkich funkcji rządowych i statusu następcy tronu przebywał już w areszcie domowym.
Mohamed bin Salman od połowy 2017 r. jest oficjalnie następcą saudyjskiego tronu. Przejął wiele funkcji po sędziwym ojcu królu Salmanie (ma 84 lata), on reprezentuje zazwyczaj królestwo oraz snuje reformatorskie i liberalne jak na superkonserwatywne królestwo wizje, które na Zachodzie przestały być jednak bezkrytycznie podziwiane, gdy we wrześniu 2018 r. saudyjskie służby pocięły w konsulacie w Stambule na kawałki krytycznego wobec władz publicystę Dżamala Chaszukdżiego.
Po mediach społecznościowych rozeszły się pogłoski, że król Salman nie żyje. Zaprzeczają im zdjęcia opublikowane w niedzielę przez oficjalną agencję prasową SPA. Salman pozuje z nowo zaprzysiężonymi tego dnia dwoma ambasadorami królestwa – jeden pojedzie do Urugwaju, drugi na Ukrainę.