Czy Tadeusz Dziuba ingerował w sprawę krytycznych dla byłej minister Beaty Kempy wyników kontroli? Takie zarzuty postawił mu prezes Izby Marian Banaś. W czwartek wysłał do marszałek Sejmu Elżbiety Witek wniosek o odwołanie wiceprezesa Dziuby i złożył zawiadomienie do prokuratury o nadużyciu przez niego uprawnień. A wczoraj w celu „zagwarantowania niezależności kontrolerom NIK" prezes Banaś podjął decyzję o odsunięciu Dziuby od nadzoru nad kontrolami.
Kulisy konfliktu na szczytach NIK opisał kilka dni temu portal Onet. Izba skontrolowała bowiem skuteczność działań Beaty Kempy jako ministra odpowiedzialnego za pomoc humanitarną za granicą w rządzie Mateusza Morawieckiego.
Dziennikarze ujawnili notatkę służbową Bogdana Skwarka, dyrektora Departamentu Administracji Publicznej w NIK, do wiceprezesa Dziuby, w którym zarzuca mu naciski na dwie kontrolerki, „aby zmanipulowały wyniki kontroli, w tym oceny i wnioski". W spotkaniu brała udział druga wiceprezes NIK Małgorzata Motylow. Skwarek twierdzi, że w ten sposób chce się zastraszyć kontrolerów, by wyniki były pozytywne dla Kancelarii Premiera.
To sprawa bez precedensu, tym bardziej że Dziuba (podobnie jak drugi wiceprezes Marek Opioła) byli do niedawna uważani za ludzi Banasia. To on w listopadzie złożył wniosek o ich powołanie (obaj byli posłami PiS). – Ale okazało się, że Dziuba jest z innej grupy interesu niż Banaś i nie jest lojalny wobec niego, ale wobec partii – mówi nam osoba znająca kulisy sprawy.
Konflikt Mariana Banasia z PiS ciągnie się od momentu ujawnienia we wrześniu ubiegłego roku przez „Superwizjer" TVN, że należąca do niego kamienica w Krakowie jest podnajmowana osobom z półświatka. PiS żądał jego dymisji, ale Banaś się postawił – ustawa o NIK praktycznie nie pozwala na jego usunięcie bez prawomocnego wyroku. Banaś ma na razie sprawę w prokuraturze z doniesienia szefa CBA o składanie nieprawdziwych oświadczeń majątkowych, zatajenie faktycznego stanu majątkowego oraz nieudokumentowane źródła dochodu, ale nie ciążą na nim żadne formalne zarzuty.