Reklama

Ostatnie słowo i tak należy do prezydenta

Ustawowe zabezpieczenie ustaleń z Lizbony nie musi naruszać konstytucji

Publikacja: 29.04.2008 02:15

Ogłoszony przez PiS projekt tzw. ustawy kompetencyjnej rozszerza uprawnienia prezydenta RP w dziedzinie przyjmowania (zmiany) umów międzynarodowych określających pozycję Polski w Unii. Daje mu możliwość wcześniejszego wkraczania do tej procedury – coś w rodzaju weta.

Takie „poprawianie” zasad uregulowanych w ustawie zasadniczej może być konstytucyjnie wątpliwe, ale niekonstytucyjne być nie musi.

PiS (i prezydent), chce zapisać w ustawie kompetencyjnej, że zgodę na jakąkolwiek zmianę „zasad głosowania i przyjmowania decyzji” w instytucjach Unii przedstawiciel Polski w Radzie Europejskiej może wyrazić wyłącznie po uzyskaniu zgody prezydenta, Sejmu, Senatu i Rady Ministrów. Chodzi tu przede wszystkim o tzw. Joaninę, czyli mechanizm hamujący przy podejmowaniu decyzji w Unii. Polska musiała się zgodzić, że ów mechanizm może być zmieniony (jednomyślnie przez wszystkie państwa), ale bez procedury ratyfikacyjnej. Dlatego PiS i prezydent obawiają się, aby obecny bądź przyszły rząd nie odstąpił od tych gwarancji, nie oglądając się na zgodę innych władz Polski.

Przeciwnicy ustawy argumentują, że procedura przyjmowania traktatów jest już zapisana w konstytucji: zawiera je rząd, podpisuje premier, a po uzyskaniu zgody parlamentu lub w referendum – ratyfikuje prezydent. Pojawia się też zarzut, że specustawa narusza ów podział kompetencji.

Wydaje się, że kompromis w sprawie zasad głosowania w Unii, czyli ustawa kompetencyjna, nie burzy konstytucyjnego porządku. Tym bardziej że chodzi tu o uzyskanie zgody wszystkich najważniejszych organów państwa, a nie wydzieranie sobie kompetencji.

Reklama
Reklama

Poza tym przy ratyfikacjach traktatów i tak ostatnie słowo należy do prezydenta.

Można wreszcie dodać, że nawet wątpliwe konstytucyjnie przepisy są nieraz stosowane i nie musi być z tego powodu tragedii. Choć wątpliwości wobec projektowanej ustawy kompetencyjnej ma np. profesor Piotr Winczorek, znany konstytucjonalista. Jest jednak za jej uchwaleniem – za cenę ratyfikacji traktatu z Lizbony.

Ogłoszony przez PiS projekt tzw. ustawy kompetencyjnej rozszerza uprawnienia prezydenta RP w dziedzinie przyjmowania (zmiany) umów międzynarodowych określających pozycję Polski w Unii. Daje mu możliwość wcześniejszego wkraczania do tej procedury – coś w rodzaju weta.

Takie „poprawianie” zasad uregulowanych w ustawie zasadniczej może być konstytucyjnie wątpliwe, ale niekonstytucyjne być nie musi.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Polityka
Donald Tusk przeprowadza rekonstrukcję rządu
Polityka
Jolanta Sobierańska-Grenda nową minister zdrowia. Kim jest następczyni Izabeli Leszczyny
Polityka
Donald Tusk rekonstruuje rząd. „Jedna porażka nie oznacza przegranej batalii”
Polityka
Kto zasiądzie w nowym rządzie Tuska? Czarzasty: Możemy być zaskoczeni
Polityka
Poseł Polski 2050 nie obejmie prezesury w UKE? Są wątpliwości prawne
Reklama
Reklama