Najnowszy pomysł PiS, który ma doprowadzić do przeprowadzenia wyborów prezydenckich 10 maja, to powszechne i wyłączne głosowanie korespondencyjne. Poprawkę do wniesionego już projektu ustawy zapowiedział w czwartek rano wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Porozumienie – które w Sejmie ma 18 posłów – zapowiada, że nie zgodzi się na taki wariant, jeśli nie poprą go wszystkie siły polityczne. W praktyce oznacza to głosowanie przeciwko projektowi, który w sytuacji oporu samorządów jest dla PiS jedyną możliwością doprowadzenia do wyborów 10 maja. Jarosław Kaczyński miał Gowinowi zagrozić, że głosowanie przeciwko będzie oznaczało usunięcie wszystkich jego ministrów z rządu. Jak wynika z naszych informacji, nie doszło jednak do spotkania obydwu liderów, a komunikat został złożony przez pośrednika. – To najpoważniejszy kryzys polityczny od lat w obozie władzy – komentuje nasz rozmówca z Klubu PiS. Jarosław Kaczyński jest absolutnie zdeterminowany, by doprowadzić do wyborów 10 maja. Ale politycy Porozumienia podkreślają, że organizacja głosowania korespondencyjnego w tak krótkim czasie nie jest po prostu możliwa. Zwolennikiem tego pomysłu jest za to Solidarna Polska. Pozostało jeszcze kilkanaście godzin do głosowania i być może do znalezienia wyjścia awaryjnego z całej sytuacji. Czy to jeszcze możliwe? PiS bardzo kategorycznie stawia sprawę, a politycy partii Jarosława Kaczyńskiego w ostatnich kilkunastu godzinach wielokrotnie podkreślali, że wybory 10 maja się odbędą. Na piątek na 9.00 planowane jest posiedzenie prezydium Sejmu dotyczące m.in. harmonogramu piątkowego posiedzenia. Czasu na rozwiązanie kryzysu jest więc coraz mniej.