Na tezę postawioną w gazecie, że załoga rządowego Tu-154M, 10 kwietnia 2010 roku nie podejmowała decyzji samodzielnych, i że była wywierana na nią presja, odpowiada: "Na pewno nie było żadnych nacisków. „Gazeta Wyborcza” przeczy sama sobie, pisząc, że załoga czekała na decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego, co robić, gdy nie będzie można wylądować".
Według Kaczyńskiego trudno odpowiedzieć, co bardziej zaskakuje: "brak logiki, czy brak zasad w chęci dowodzenia za wszelką cenę winy śp. Prezydenta. Decyzja, jak przyznaje sama gazeta, odnosiła się do wyboru celu podróży po ewentualnym odejściu z nad lotniska".
Prezes Prawa i Sprawiedliwości podkreśla, że nie ma dowodów na to, że jego brat wymuszał zejście do wysokości decyzyjnej.
[wyimek]Więcej na [i][link=http://www.pis.org.pl/article.php?id=18289 "target=_blank"]pis.org.pl[/link][/i][/wyimek]
"W tej sprawie załoga otrzymała dwa sygnały: od Rosjan: posadka dopołnitielno, przy czym wiemy też, że była to w istocie decyzja Moskwy, choć nie wiemy dokładnie kogo, i od Polaków z Jaka-40. Manewr tego rodzaju przy sprawnym samolocie i właściwie funkcjonującej wieży nie łączy się z żadnym ryzykiem, choć oczywiście w istniejących warunkach meteorologicznych Rosjanie powinni zamknąć lotnisko i odesłać samolot. Nie uczynili tego" - czytamy na pis.org.pl.