Wyrobiec, Kostrzewski, Aleksandrzak, Mleczko – te nazwiska niewiele mówią nawet osobom interesującym się polityką. Są za to doskonale znane członkom partii. Z ich zdaniem liczą się nawet ich szefowie, a niektórzy zlecają im najbardziej poufne zadania.
Ich działka: pieniądze na kampanię
– Gdyby nie Stanisław Kostrzewski, PiS od dawna nie miałby dotacji budżetowych – mówi o skarbniku swej partii jeden z jej posłów.
Inny polityk PiS przytacza historię z wyborów 2007 r. Państwowa Komisja Wyborcza uznała, że komitet wyborczy Prawa i Sprawiedliwości nielegalnie korzystał z prądu i wody. Urzędował bowiem w warszawskiej siedzibie partii i w ten sposób przekroczył przyznane mu limity wyborcze. – Kostrzewski to przewidział. Jeszcze przed kampanią wysłał pismo do PKW z pytaniem w tej sprawie. A oni odpowiedzieli, że nie ma tu kolizji. Więc później pomachał im ich własnym pismem – opowiada nasz informator.
Skarbnik PiS, związany z braćmi Kaczyńskimi od wielu lat, to człowiek o trudnym charakterze. – Potrafi trzasnąć papierami, grozić dymisją, ale Jarosław mu ufa. I nie znajdzie nikogo lepszego – opowiada polityk PiS. Umiał też żądać wyrzucenia z partii tych, którzy zaczynali kampanie wyborcze przed dozwolonym przez PKW terminem.
W PO odpowiednikiem Kostrzewskiego jest Andrzej Wyrobiec. Niegdyś zastępca byłego skarbnika partii Mirosława Drzewieckiego. – Mirek nie zajmował się papierami. Cała robota była na głowie Andrzeja – mówi nasz informator.