Skład nowego rządu wywołał zaskoczenie, nawet wśród posłów PO. – Premier postanowił poeksperymentować i wysłał Jarka czy Sławka na zupełnie nieznane im terytoria. Myślę, że to może być mina, na której się wysadzą – ocenia w rozmowie z „Rz" wpływowy poseł Platformy. A opozycja na nominacjach nie zostawia suchej nitki.
Dziwne nominacje
Na swoich stanowiskach pozostanie dziewięciu ministrów: m.in. finansów Jacek Rostowski i spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Ministerstwem Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej (dawnym Infrastruktury) pokieruje Sławomir Nowak, politolog z wykształcenia i specjalista od kampanii wyborczych. Jarosław Gowin, z wykształcenia historyk filozofii, stanie na czele resortu sprawiedliwości. Joanna Mucha, która w Sejmie zajmowała się finansami publicznymi i zdrowiem, będzie ministrem sportu. Ewę Kopacz w resorcie zdrowia zastąpi Bartosz Arłukowicz (niegdyś poseł Klubu SLD), a MEN po Katarzynie Hall pokieruje jej dotychczasowa zastępczyni Krystyna Szumilas.
– To jest rząd zderzaków. Kto nie da rady wykonać swojej roboty, pożegna się ze stanowiskiem. Nikt tu nie przyszedł z definicji na cztery lata – mówił premier, prezentując gabinet.
Uzasadniając najbardziej kontrowersyjną nominację dla Gowina, stwierdził, że jest to trudny partner, który nieraz zatruł mu życie swoją nieustępliwością. – Takiego człowieka potrzebujemy do tej roboty – oznajmił Tusk.
Uprzedzając krytykę opozycji, że niektórzy nowi ministrowie nie mają przygotowania do kierowania powierzonymi im resortami, stwierdził: – Rządy ekspertów są fikcją. Eksperci są po to, żeby pomagać rządom.