Skutek bojkotu będzie moim taki: Ukraińcy odetną się jeszcze bardziej od Zachodu, a skoro jedne drzwi się zamykają, to natychmiast otworzą się inne drzwi. Putin znakomicie odnajduje się w takich sytuacjach i umie je wykorzystać. Zapewne poda pomocną dłoń swojemu przyjacielowi. A my nie gramy o tego, czy innego premiera czy prezydenta siedzącego w Kijowie. Gramy o to, by Ukraina była państwem niepodległym i by była częścią Zachodu. To jest w naszym interesie, od tego zależy nasze bezpieczeństwo.
I konkluduje:
Jeśli polski rząd nie włączy sie do bojkotu Ukrainy, a mam nadzieję, że sie nie włączy, PiS będzie mógł atakować Tuska, że wspiera gangstera z Kijowa, bo sam ma wiele jego cech. To niby sprytne zagranie, ale niestety tylko „niby".
Z kolei Agnieszka Romaszewska-Guzy, twórczyni i dyrektorka TV Biełsat, proponuje przewrotną interpretację postawy prezesa PiS:
W świetle dramatycznej sytuacji związanej z zapowiedziami bojkotowania Euro 2012 przez cześć państw europejskich i komisarzy UE, przed opozycją stanął trudny problem: co zrobić by chwiejny polski rząd nie ugiął się pod niemiecką presją i nie przyłączył do bojkotu Euro 2012? Jak uratować resztkę idei, jaka stała za zaplanowanymi w czasach rządów PiSu, wspólnymi z Ukrainą, Mistrzostwami w piłce nożnej?
Sprawa wydawała się wręcz beznadziejna. Znając podatność Donalda Tuska na niemieckie naciski, a także skłonność przyłączania się polskiego rządu do rosyjskich intryg - wydawało się, iż nic nie powstrzyma Polski przed przyłączeniem się do samobójczego bojkotu.