Od kwietnia do końca września za wszelkie wpisy na profilu społecznościowym pod hasłem „Hanna Gronkiewicz-Waltz. Osoba publiczna" odpowiada na podstawie umowy-zlecenia Eliza Snowacka.
Nie jest urzędnikiem. Jest osobą prywatną, która zarabia m. in. na takich zleceniach. Z warszawskiego ratusza dostawała co miesiąc 3,3 tys. zł brutto za informowanie o tym, co prezydent stolicy chce powiedzieć fanom. A ma ich 5,4 tys. (dla porównania prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz ma ich 1099, prezydent Łodzi Hanna Zdanowska 2741, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz 2130).
Umowa na obsługę konta prezydent Warszawy obejmuje aktualizację treści, bieżącą interakcję z użytkownikami, monitoring wpisów, tworzenie opracowań i statystyk odwiedzin.
Stołeczni radni opozycji kpią z tej promocji. W lipcu pojawiło się tam zaledwie 8 wpisów, m. in. fotorelacja z wizyty Hanny Gronkiewicz-Waltz na bazarze, jej spotkanie z ratownikami WOPR czy powitania Mitta Romneya w mieście. W sierpniu i wrześniu wpisów było po dziesięć. – Czyli w najgorszym wypadku po 330 zł za wpis. Niezły zarobek. Za 2 tys. zł wrzucę codziennie takie wpisy, że pani prezydent będzie wciąż bohaterką mediów – proponuje niezależny radny stolicy Maciej Maciejowski, który w interpelacji zapytał ratusz o koszty prezydenckiego profilu na Fb.
Radnych dziwi to zlecenie, ponieważ w urzędzie miasta zatrudnionych jest blisko 8 tys. urzędników, w tym ponad 20 osób w Centrum Komunikacji Społecznej i 10 w wydziale prasowym. – Dlaczego nie mogli tego robić urzędnicy w ramach obowiązków? – pyta radny PiS Jarosław Krajewski. Ratusz odpowiada: „Pracownicy wydziału prasowego mieli dużo innych obowiązków przy Euro 2012".