– Posłowie Kwiatkowski i Kozdroń osobiście zapewniali mnie, że zadbają o to, by te zapisy zostały wykreślone – mówi „Rz” posłanka SLD Małgorzata Szmajdzińska. – Żaden słowem nie wspomniał, że to znów trafia do komisji.
– To nie ja obiecywałem – obrusza się dziś Jerzy Kozdroń, który odpowiadał za rządowy projekt i jest autorem nowego.
Zgodnie z propozycją PO właściciel wyciągu będzie mógł wejść na czyjś grunt bez zgody właściciela. Jeszcze w rządowej wersji nowych przepisów musiał się na to zgodzić starosta, teraz – według pomysłu z projektu poselskiego – wystarczyłoby żądanie właściciela wyciągu, który chce np. poszerzyć nartostradę pod cel publiczny. Tworzone na wzór specustawy drogowej na Euro 2012 przepisy zakładają przy braku zgody właściciela najwyżej miesięczne negocjacje i rygor natychmiastowej wykonalności. Wyciąg i trasy byłyby wytyczane i budowane, a odszkodowanie byłoby równe wyłącznie utracie wartości ziemi, na której zimą i tak nie rośnie trawa.
Józefa Chromik, szefowa Federacji Obrony Podhala, nie kryje oburzenia uporem PO. – Właściciele gruntów nie chcą podpisywać umów dzierżawy z inwestorami wyciągów na Galicowej Grapie (niedaleko Poronina – red.) – zauważa. – Boją się, że jak wejdą te przepisy, to dzierżawa automatycznie zamieni się w służebność. A odszkodowanie przeliczą nam według cen kopek siana.
Oprócz łatwego wchodzenia na prywatne grunty i rozbudowywania w ten sposób ośrodków narciarskich idzie o duże oszczędności na już istniejących nartostradach. Dziś spółka Polskie Koleje Linowe, którą chce kupić m.in. Adam Bachleda-Curuś, były burmistrz Zakopanego, płaci właścicielom gruntów 1 zł od mkw. Jedna trasa długości 2,5 km rocznie i szerokości 50 m kosztuje go 125 tys. zł (właściciele po podatkach mają z tego 51 tys. zł) Według nowych przepisów umowy dzierżawy zamieniłyby się automatycznie w służebność gruntową, znacznie tańszą.
– Nie tworzymy prawa dla określonej grupy interesu – zapewnia Witold Pahl (PO), sprawozdawca nowelizacji.
Co jest celem publicznym, który pozwala wejść na czyjś grunt? Projekt odsyła m.in. do celów „określonych w odrębnych ustawach”. A np. z ustawy o sporcie wynika, że mogą je sformułować w uchwałach samorządy i zlecić, by wyciągi i nartostrady budowały im prywatne firmy na cudzych gruntach, ale przeznaczonych pod rekreację.
Józefa Chromik wie, co mogą przynieść takie przepisy. Większość terenów wokół Zakopanego ma w miejscowych planach zagospodarowania grunty pod usługi sportowe, turystyczne i rekreacyjne.
– Uchwały rad gmin o rekreacji jako celu publicznym to formalność – uważa. – Potem wszystko pójdzie jak z płatka: przedsiębiorca zechce cel zrealizować na cudzym gruncie i wywłaszczy właściciela wbrew jego woli.