W piątek w Katowicach odbyły się trzy zgromadzenia - poparcia dla protestujących na Białorusi, solidarności ze środowiskami LGBT oraz demonstracja antyLGBT. Jeden z uczestników tego ostatniego wydarzenia, jak pokazały nagrania, wykonał publicznie gest nazistowskiego pozdrowienia.
Opozycja krytykowała policję za zbyt umiarkowaną, jej zdaniem, reakcję. Zdaniem byłego ministra Bartłomieja Sienkiewicza, "zajścia w Katowicach pokazują, że PiS i Kaczyński uruchomili w Polsce ruch złożony z prymitywów i ludzi marginesu społecznego". "To ci ludzie, a nie państwo i prawo, decydują o tym co jest dopuszczalne w przestrzeni publicznej. To anarchia w służbie partyjnej polityki" - napisał na Twitterze poseł KO.
Do sprawy odniósł się w Polsat News wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker. Zapewnił, że pod rządami Prawa i Sprawiedliwości wszyscy będą równi wobec prawa. Zatrzymanego w Katowicach mężczyznę minister nazwał "idiotą". Szefernaker zarzucił Sienkiewiczowi, że jako minister "prężył muskuły", ale był nieskuteczny.
Szefernaker podkreślił, by nie oceniać pochopnie działań policji w Katowicach. Argumentował, że nie wiadomo, ilu funkcjonariuszy było na miejscu i czym się w danej chwili zajmowali. - Być może w momencie, w którym ta osoba wykonywała ten gest, nie było takiej liczby policjantów - zaznaczył.